Fizycznie daję radę....psychicznie już kiepsko..
Jeszcze jak mnie położna "pocieszyła",że przy tych zmianach lekarzy ,którzy teraz są nie bardzo ma wpływ na to co będzie i jak będzie się działo...to już w ogóle padłam.
Ja wiem ,że wystarczy mi podłączyć oksy i będzie po sprawie.
A jak mnie będą męczyć to się tam wykończę...
Tyle dni bez Gosi...ja się zapłacze

Żeby nic nie pomagało...
Seks,trsmlolina i 3-godzinny spacer po Toruniu...
Mam wrażenie ,że mam tylko niepotrzebne zakwasy po tym chodzeniu

Ciągnęło mnie wczoraj po powrocie trochę z krzyża przez brzuch,ale zasnęłam i się skończyło

Teraz też mam takie uczucie ,więc idę do ciepłej wanny i zobaczymy co się zadzieje...
Mam tylko nadzieję,że te moje "zabiegi" pomogły w rozwarciu szyjki chociaż...bo jak położna usłyszała ile mam ,to machnęła zrezygnowana ręką i przestała mnie pocieszać :/
Czułam wczoraj takie kłucie w kroku i rozpieranie..oby to było to

Wiecie,że ja tak naprawdę nie wiem jak skurcze wyglądają?
Każda kobieta opisuje je inaczej...a ja nie wiem czego się spodziewać.
Czuję się jak jakaś pierworodka, bo przy Gosi jakoś ulecial mi ten ważny szczegół

Ze śmieszniejszych rzeczy...na czwartek mam umówione rzęsy na po porodzie i na sobotnią imprezę...a ja tu nawet jeszcze nie urodziłam

Imprezę już sobie raczej odpuszczam...Gosia pojedzie w delegacji od nas z rodziny...

Ostatnio męczy mnie jeszcze jedna myśl...ciekawe ile Młody będzie miał skoro wychodził 3tygodnie większy ,a siedzi już tam tyle czasu...

Wszyscy jak mnie widzą ,to mówią ,że mam brzuch jak na dwójkę...

bardzo śmieszne.