O kurczę! Ja bym chyba na zawał zeszła gdyby Ajasek gdzieś mi sie zawinął. On ogólnie nie jest powsinoga. Pilnuje sie, ale go nie spuszczam ze smyczy w mieście/osiedlu itp itd. On młody to wszystko go jara, zobaczy psa i już klapki na oczach.
Ale jak jedziemy do rodziców to zawsze idziemy na spacer nad jezioro ( mam około 30 minut na plaże wolnym krokiem piechotą) i tam lata bez smyczy.

Mały póki co czuje sie okej . Czasem warczy jak dotykam jego tylnich łapek , co wg mnie zapowiada zastrzyk za maks 3 dni. Ale mam nadzieje że sie obędzie. Martwie sie o niego. Jest takim kochanym psiakiem , a musiało przypałętać się to wstrętne choróbsko.

Choć czasem wydaje mi sie, że on warczy tak na wszelki wypadek, pamięta że go ta łapka bolała i tak na zaś...
Ech wyjaśni sie niebawem na pewno.
Z ostatniej chwili - WELON DOTARŁ

Teraz będę siedziała cały dzień i gapiła się na karton , a zanim wrócę do domu i go rozpakuję to jeszcze tyle czasu
Jajo zniose
