To teraz moja kolej

Nasze zaręczyny odbyły się 12.09.2008r. a w zasadzie prawie 13.09.2008

O tym, że Mój Mężczyzna planuje zaręczyny dowiedziałam się przypadkiem miesiąc wcześniej

Jednak mimo wszystko chwila kiedy to nastąpiło była dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
Mój Mężczyzna zabrał mnie na rejs do Szwecji, bardzo się denerwował bo miał z nami jechać jego najbliższy kolega z żoną ale pojawiło się kilka problemów i byliśmy niemal pewni, że się nie uda. Ostatecznie jednak po pokonaniu przeszkód znajomi wybrali się z nami. Cieszę się, że byli z nami A. i T. ponieważ Mój Mężczyzna miał wsparcie najbliższego kolegi i przy okazji mieliśmy z kim podzielić się naszą radością. Przypuszczałam, że Mój K. będzie chciał się oświadczyć na rejsie ponieważ już kilka razy pytał co bym zrobiła gdyby mi się oświadczył wiec czekałam net moment

i uważnie obserwowałam go przez cały dzień kiedy zwiedzaliśmy Trójmiasto i potem po wejściu na pokład.
Ale ku mojemu zdziwieniu po prostu ...wszyscy poszliśmy spać zmęczeni po całym dniu tuptania

Potem obstawiałam, że może oświadczy mi się podczas zwiedzania Karlskrony i...też nie


A więc uśpiłam swoja czujność. Po powrocie na pokład postanowiliśmy, że tej nocy będziemy się bawić. K. i T. wymknęli się z kajuty a my jak to dziewczyny godzinę przygotowywałyśmy się do imprezy. I od tego siedzenia w kajucie oraz kołysania zaczęłyśmy się źle czuć.



Teraz myślę, że to nawet dobrze bo zamiast myśleć czy to może właśnie teraz Mój Mężczyzna planuje mi się oświadczyć marzyłam żeby już zejść na ląd.


Troszkę to nasze samopoczucie zepsuło wieczór, który był szczegółowo zaplanowany.
Więc siedzieliśmy sobie w restauracji przy dźwiękach muzyki i pysznie pachnącym spaghetti, w pewnym momencie Mój K. szepnął mi do ucha, że idzie zamówić piosenkę T. i A. żeby zatańczyli. Siedziałam sobie tak i siedziałam myśląc tylko o tym żeby w końcu przestało bujać i dopiero po chwili zorientowałam się, że T. także się gdzieś wymknął. Dopiero wtedy zapaliła mi się czerwona lampka

spoglądam w stronę zespołu a Mój K. stoi na scenie z mikrofonem w reku. Z wrażenia zrobiło mi się najpierw gorąco potem zimno i już nie wiem czy to zasługa tabletek czy Mojego Misia, że od tamtej chwili nie czułam już bujania

Zostałam poproszona na środek a Mój K. oświadczył mi się w obecności wszystkich gości restauracji. Z wrażenia głos mu drżał. Po krótkim wyznaniu zapytał czy zostanę jego żoną, a ja stałam na środku czerwona jak burak

dopingowana przez głosy podekscytowanych gości. Po magicznym " tak" Mój Mężczyzna ukląkł i założył mi prześliczny pierścionek ( taki jak mi się zawsze podobał - z białego złota skromniutki, z malutkim brylantem)
dostaliśmy oklaski a od obsługi w prezencie lampkę szampana dla nas i naszych przyjaciół. To było bardzo miłe z ich strony.
Potem K. poprowadził mnie na parkiet i zatańczyliśmy do piosenki " Zabiorę Cię właśnie tam..." a ludzie otoczyli nas kółeczkiem, na koniec życzyli nam szczęścia i dużo miłości



a potem świętowaliśmy w czwórkę do późna

Nie zapomnę tego wieczoru do końca życia:)
Oficjalnych zaręczyn nie było wcale

rodzice znają się i...

nie przepadają chyba za sobą za bardzo

wiec oszczędziliśmy im stresu

wieści o ślubie przyjęli spokojnie choć mojej mamie zakręciła się łezka w oku a potem siadła przejęta przed komputer i zaczęła szukać sali
