Wczoraj upiekłam serniczek z dużą ilością rodzynek na dzisiejszy dzień ojca. To taki prezent od naszej córeczki dla tatusia. Niestety ona ma dopiero 2 latka i sama nic nie zrobiła, ale pomagała mi w pieczeniu. Bardzo lubi mi pomagać, ale broić chyba jeszcze bardzej. Bardzo smakował tatusiowi prezent, a do serniczka dostał ulubioną czekoladę, którą Roksanka zanim dała tatusiowi zaczęła zajadać. Ale tatuś się bardzo ucieszył, że córeczka (oczywiście przy pomocy mamusi) pamiętała o święcie taty.
A dziś piekę ciasto na jutrzejszy festyn koło kościoła, zorganizowany przez księdza, ciekawa jestem czy będzie smakowało. Jest to biszkopt z dżemem wiśniowym (roboty mojej mamy) i masą karpatkową, a na wierzch galaretka z owocami. Ciekawa jestem jaka będzie reakcja jak ktoś spróbuje moje ciasto, bo do kremu zawsze dodaję alkohol (oczywiście nikt się nim nie upije ale alkohol się w nim czuje).
Bardzo lubię piec ciasta tylko nie zawsze mi się chce. Teraz chodzą za mną pierogi z jagódkami. Potrafię zrobić ich nawet 200 sztuk i ani jeden się nie zmarnuje, są zjedzone do ostatniej sztuki. Trzeba będzie tylko kupić jagódki, bo już mi ślinka leci na samą myśl o pierożkach.
Ale z weselnymi daniami nie będę się bawiła, bo nasz kucharz jest super i jeszcze nigdy nikt nie powiedział, że coś było niedobre, źle doprawione lub brzydko przyżądzone. Wierzę że i u nas też tak będzie, to nasz sąsiad więc nie będzie się narażał i wszystko będzie ok.