Cześć dziewczynki!
Wiele się u mnie dzieję, zaczęła się teraz mega nerwówka. Wszystko robie na ostatnią chwilę i teraz są tego konsekwencje.
Kwiaciarki (Ady) jednak nie bede miała bo od 1 do 17 sierpnia jest urlop. Dzisiaj lecę w poszukiwaniu innej kwiaciarni. Pobiegam po mojej dzielnicy - moze coś znajdę.
Muszę jeszcze zorganizować wieczór kawalerski mojemu M. bo jego brat stwierdził, ze sobie wyjezdza i go to nie interesuje... Nie chce mi sie już wypowiadać na temat tego człowieka. M. przez to wszystko stwierdził, ze i tak mu nie zależy i może pójsc spac do rodziców sam.
Chyba ta nerwówka dopadła tez i jego.
Także nie dosc że ogarniam ślub, to jeszcze kawalerski. Na szczęście pomaga mi jeden z przyjaciół M. Powiedział, że się podejmuje tego wyzwania i z chęcią mi pomoże, ale co nie znaczy, że pół nocy przez to nie spałam.
W dodatku w pracy kierownicza po raz ostatni juz udowodniła mi, że za mną nie przepada. Chyba jako jedyna osoba w całej pizzy hut. Mówiłam i pisałam na kartce z dyspozycjami, ze weekend muszę mieć wolny, bo mam wieczór panienski... I oczwiście te wredne babsko ustawiło mi grafik tak, że pracuje od środy do soboty do 20:00 :/ I tak nie pójdę do pracy w tych dniach, ale chodzi o sam fakt, ze w ogóle nie bierze pod uwagę mojego zdania, dyspozycji itp. Na szczęście od pierwszego mam urlop i raczej już tam nie wrócę.
Z przyjemniejszych spraw kupiłam trochę duperelków takich jak poduszka na obrączki, tuby strzelające, tablice rejestracyjne i naklejki na wódkę.
Później się zabrałam za klejenie winietek i w trakcie zadzwonił kolejny kuzyn M. i stwierdził (2 tygodnie przed slubem) że nie przyjada na slub bo jego baba nie dostanie urlopu...
No i zapisaliśmy sie tez na kurs tańca. M. nie wie nawet jak ma się poruszać wiec stwierdziliśmy, ze bedzie lepiej jak ktoś go trochę pouczy. I tym sposobem grafik mam tak zapieprzony, że nie mam na nic czasu, a gdzie tu jeszcze chodzić do roboty.. Pff...
Heh..
I jak tu się nie stresować, nie martwić i nie załamywać...