Witajcie, nie piszę bo nie mam siły...
przygotowania skończone, wszystko gotowe...
rano zadzwoniła teściowa i... powiedziała że mają czarne myśli bo się nie odzywamy...
i że tata PM się stresuje..
u Nas zero stresu...
dzis byliśmy na wizycie i....
dzidziuś ma 23mm bijące serduszko i.... ja mam NAKAZ LEŻENIA... i branie tabletek duphston 2x1 ;/ mam niewielkie odklejenie kosmówki....
przyjdzie mi całe przyjęcie przesiedziec... nie moge sobie tego wyobrazic bo co ludzie powiedza;/ powiem im o ciazy i co.... eh... jestem podlamana... czytam w necie i widze ze to nic tak bardzo powaznego...
kolejna wizyte mam 11dni po slubie... tzn 06.09 i wtedy sie wyjasni wszystko.... tak bardzo sie boje... najgorsze mysli mi chodza po glowie D. ugotowal obiad juz na jutro, karze mi lezec... mowi ze bedzie mnie na rekach nosil na weselu... probuje sobie wytlumaczyc ze to nie koniec... ze kobiety normalnie rodza dzieci po takiej przygodzie.... ale czemu to akurat ja?
modlila sie bede chyba jak nigdy... oby jednak sie udalo przetrwac najgorszy ten czas
jutro zrobie zdjecie zdjeciu i wam pokaze moje raczki i nozki