Hmmm, zależy gdzie wklejała...
Ale po nadrobieniu wątku, jest wspaniałomyślnie przez mnie rozgrzeszona

Kochana, po pierwsze strasznie się cieszę, że masz odliczanko, teraz już nam nigdzie nie uciekniesz...

Po drugie, jesteś stworzona do pisania, czyta się Ciebie wspaniale, genialne poczucie humoru

, w końcu inaczej bym nie czytała

Po trzecie itd. historia niesamowita, fakt zawiła, choć po Twych zapowiedziach spodziewałam się się że rozpiszesz ją co najmniej na 10 stron...więc nie było tak źle

i masz rację, też uważam że czasami takie przeszkody są potrzebne, by lepiej zrozumieć siebie, partnera, docenić co się mogło stracić itp.
Co do godziny w kościele, to przyłączam się do tych, które zalecały Ci wcześniejszą, zaprawdę powiadam Ci, ten dzień minie jak z bicza strzelił, szkoda skracać cudowne chwile na weselu, czas spędzony w sukni

, z mężem, gośćmi...nie mówiąc już o biednych, wygłodniałych gościach

Zaręczyny - mimo że bez tzw. fajerwerków, to wyjątkowe, świetne PM wybrał miejsce...jakie symboliczne znaczenie, nie podejrzewałam facetów o taką filozofię

Apropo Waszej historii, to znalazłam kilka wspólnych rzeczy, np. gdy moja miłość z obecnym mężem rozkwitała, też akurat pracowałam w kebabie

także też po mnie przychodził, jak czytałam od razu wspomnienia odżyły
Przykro mi z powodu pracy, trzymam kciuki za nową, wierzę że się uda, forumkowe kciuki już nie jednej PM pomogły

I bardzo dobre kroki podjęłaś
