Jestem załamana. Nie mam pojęcia co robić.
Jak wiecie, wzięłam urlop dziekański na budownictwie, w system był wpisany urlop, więc się tym nie interesowałam, dzisiaj poszłam do dziekanatu, a do mnie kobieta mówi, że urlopu nie dostałam... 5 zjazdów, mnie minęło, muszę zapłacić 2000 tysiące. Chodzę i płaczę... Nie mam pojęcia co robić... Jak nie zapłacę pierwszy semestr mi przepadnie i 2500 tysiąca okaże się, że wyrzuciłam w błoto... Poza tym nie jestem w stanie nadrobić tylu rzeczy na raz, to nie jest możliwe...
I mimo, że nie moja wina, ja muszę ponosić konsekwencję...