Jakiegoś lenia złapałam. Nic mi się nie chce. Najchętniej to bym poleżała w jakimś hamaku na słoneczku

Poza tym to u nas wszystko dobrze. Staś się coraz bardziej rozkręca, fika koziołki i wygina się w każdą stronę ku uciesze mamusi i tatusia

Remont dobiegł końca... no prawie

Mężowi zostało tylko pomalowanie parkietu lakierem i umycie okien

No i złożenie mebli jak przyjdą.
Na szczęście te kurzące prace już się skończyły i można powoli przygotowywać dom do świąt. Mieliśmy nadzieję, że już te święta spędzimy "u siebie" ale do końca nam się nie uda, bo funduszy zbrakło na... lodówkę

Także stołować się będziemy jeszcze u rodziców i to pewnie przez najbliższy miesiąc
Powiem wam, że remont to taka skarbonka bez dna i nigdy nie da się przewidzieć kosztów do końca. I po tym moim remoncie mam dość, podziwiam ludzi, którzy latami budują swoje domy i je wykańczają. Mnie by trafiło, nie dała bym rady chyba wszystkiego psychicznie ogarnąć

A to było tylko 40m2.
Zaraz będzie obiecany brzuszek
