uff.. wróciłam...
Przede wszystkim bardzo dziękuję dziwczynki za pamieć i życzenia - podtrzymałyście mnie na duchu:)
Teściu i cała rodzinka popalić dali. Z resztą jeszcze mi siedzą na głowie, ale zniknęłam z pokoju, bo mam dość. Długo by opowiadać - suma sumarum - wyprzątałam cały dom na błysk i nagotowałam - 2 karkówki pieczone, schab ze śliwką, 2 sałatki, pomidorki w sosie czosnkowym. Do tego pierniczki, orzechowiec, piernik i takie śmieszne jedno ciasto z wiórkami z przepisu mojej koleżanki.
Do tego na drugi dzień świąt obiad - rosół z prawdziwej kury, nieszczęsne schabowe (sztuk 2) a z reszty schabu zrobiłam moje popisowe danie - schabik duszony w warzywach... generalnie jestem umęczona, zmęczona i zła. I chcę w końcu do pracy... odpocznę sobie.
Teściu nie ruszył ręką żeby pomóc przy świetach (co mnie nie zdziwiło), a wczoraj mnie jeszcze poganiał przy obiedzie - kiedy rosól, czemu nie ma kotletów, gdzie chleb wrrr.. udusić to za mało...
Oddałabym wszystkie prezenty świata, żeby tu nie mieszkać... ehh