Przeżyłam, przeżyłam. Pojechałam do szpitala z moim PMem, bo sama bym nie dała rady. Po wejściu do gabinetu mówię pani grzecznie, że mdleję przy pobieraniu krwi. A ona do mnie - "jak pani ma mi tu mdleć to proszę od razu zrezygnować z badania" i krzyczy na mnie. Oczywiście nie zrezygnowałam. Po założeniu weflona od razu mi niedobrze i słabo, co mam zrobić że mój organizm tak reaguje. PM zaprowadził mnie na łóżko do tomografii i kazali mu wyjść. Jak podali mi kontrast to odpłynęłam. Nawet nie czułam, że coś mi nad głową ruszało. Badanie szybkie i dziwne. Czułam trakie dziwne ciepło i metaliczny posmak na języku. Po wyjściu jeszcze mi kazali 20 min siedzieć z tym weflonem. Udało mi się nie zemdleć:d ale chyba tylko dzięki PMowi. Ręka mnie boli do teraz;/
No i co ja poradzę, że tak mam. W życiu twarda i niezależna babka, a jak czuję igłę to koniec.
Wyniki za 9 dni. Mam nadzieję, że nic nie wykażą:D