Dzięki dziewczyny

Kryzysu się spodziewamy, szczególnie jak zostanie sama. Z jedzeniem będzie na pewno szopka, ze spaniem pewnie też, zdaję sobie sprawę, że gładko na pewno nie będzie... ale musimy przez to przejść

Dzień 2

Nina rano wstała, zjadła śniadanie i od razu "idziemy do psiola?" "idziemy do psiola z tatusiem!"

No i poszli. Dziś byli 2 godziny, zaliczyli spacer z całą grupą. Nina szła za rękę z Panią Ciocią, chciała drugą rękę dać tacie, ale udało im się jakoś zamotać i tata szedł z tyłu a Nina z Panią z przodu. Na sali dzieci podobno ją polubiły, przybijały jej pionę i podchodziły głaskać po główce

A jak Nina dziś na propozycję owoców odpowiedziała "Chiba nie" to dzieciaki podobno się śmiały i bardzo im się spodobała ta odpowiedź i też zaczęły stosować

Jutro plan jest taki żeby Ł. wyszedł na 20 minut - pół godziny. Panie proponują "angielskie wyjście" bez pożegnania i żeby po prostu zniknąć bez słowa. Mi się to nie podoba, nigdy tak nie robimy i zawsze mówimy Ninie co i jak. Co myślicie? Mają na pewno większe doświadczenie, ale kurcze jakoś mi to nie pasi.
U nas kryzys jest czasem kilka razy w tygodniu.
Ostatnio chyba teskni za przedszkolem (cale wakacje jest w domu) ale jak mowie ze po powrocie z urlopu wracs do przedszkola to mowi ze nie chce i ze bedzie robil histerie
Haha najlepsze jest to uprzedzenie, moja Gabi też mi ostatnio powiedziała coś w tym stylu " muszę iść do przedszkola? No dobrze ale będę płakać"

Świetne
