Dziewczyny, czy któraś miała podobną sytuację. Jula chodzi do przedszkola (wcześniejsza grupa żłobkowa) od 1,5 roku. Odkąd pojawiły się nowe panie (prawie rok temu), chodziła chętnie, nie było problemu z zaprowadzaniem jej (kryzys miała ponad rok temu). Od jakichś 2 tygodni, rano marudzi, że nie chce iść, dziś nawet popłakiwała w domu. Na pytanie dlaczego nie chce iść, odpowiada" bo chcę zostać w domu". A jak się pytałam czy może coś złego się dzieje w przedszkolu, zastanawiała się dość długo i powiedziała, że tak - Michałek ją szczypie i gryzie (kilka miesięcy temu bywały takie sytuacje, ale ponoć chłopiec został spacyfikowany). Panie mówią, że Jula zachowuje się normalnie, jest wesoła. Jak ją odbieram jest pogodna. Ostatnio dwukrotnie została na 3 dni w domu, żeby wyleczyć przeziębienie. Jula wie, że wkrótce pojawi się braciszek, widać że się cieszy. Wie, że jak będę w szpitalu będzie z nią babcia, potem tata. I zastanawiam się czy ta niechęć do przedszkola jest powiązana z tym? Jak z nią rozmawiać? Co odpowiadać na płaczliwe "ja nie chcę iść do przedszkola"... Od wyjścia z domu już jest ok, w szatni zupełnie normalnie się zachowuje...