Nie, będąc w ciąży z Polą pracowałam w zupełnie innym miejscu. Później po ciąży dowiedziałam się, że koleżanka mojego męża z pracy i żona mojego kolegi zaraziły się w ciąży toxo, a nie miały kotów, to mnie przestraszyło. Poza tym wiem, że są miliony chorób i możliwości wad na które ja nie mam wpływu, ale akurat na toxo można uważać, poza tym badając się regularnie też zmniejszam szanse na zakażenie dziecka, stąd chyba moja schiza, patrząc na to co mnie otacza staram się ograniczyć to ryzyko na które mam wpływ. Chociaż jak czytałyście wcześniej czasem zapominam o podstawowych zasadach a później się boję, ale to pewnie wina mojej wyobraźni, że w zwykłych sytuacjach doszukuję się możliwości zakażenia. Do tej pory milin razy "oblizywałam" rurkę od bidonika Poli bo wpadł jej do piaskownicy itd. nigdy się tym nie przejmowałam. Albo np. zbierałam liście w parku, a później kupowałam rożka lodowego i zjadałam go nie mając możliwości umycia rąk. Teraz po takiej sytuacji pewnie robiłabym badanie. Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi, bo sama się troszkę zamotałam. Oczywiście to nie jest tak, że siedzę i analizuję wszystko co zrobiłam zastanawiając się czy mogłam się gdzieś zarazić czy nie.
Gosiu nieraz rozmowa, program w tv, artykuł o jakiejś chorobie tak na nas działa, że nie potrafimy o tym zapomnieć, zresztą wydaje mi się, że większość z nas ma jakieś swoje schizy i fobie, które w ciąży wpływają na strach o dziecko.