..na makijaż byłam umówiona na 11.30. Pojechałam z moją Świadkową. Namiary dostałam od
izabelle13 (dzięki Izunia!)...ale jak to z Agulkiem bywa..nic nie może obejśc się bez akcji...
do Pani Gosi - makijazystki, umawiałam się dwa tygodnie wczesniej..i przez 4 dni. Bo to nie miała notesu przy sobie, to nie mogła rozmawiac, to nie potwierdziła jej klientka..i już byłam na granicy, zeby zrezygnowac, ale Iza tak poleciła Panią Gosię, że sie zawziełam i zadzwoniłam czwarty raz. Więc dopiero wtedy ustaliłyśmy że pojawię się u Niej w dniu slubu o 11.30...no więc wchodzię do salonu, i mówie, ze przyszłam na makijaż ślubny do Pani Małogosi. Pani przy kontuarze, pyta sie mnie jak mam na imie. Przedstawiłam sie i Pani - jak sie okazało - Gosia, mówi, ze nie mam mnie zapisanej....No to ja wielkie oczy, prawie się osunęłam po scianie...ale Pani Gosia szybciutko mówi: "bo ja Panią na sobote zapisałam, ale na tą tydzien wczesniej...Ale proszę sie nie martwić i siadać na stołeczku"...Zaraz zaczeła od pytań jaką mam sukienkę w jakim kolorze, jakie kawiaty itp...i wzieła sie za "dorabianie mi twarzy"..hehheh..nakładała bazy żeby był trwały,dokleiła mi kępki sztucznych rzęs, używała samych dobrych kosmetyków..cienie miałam w kolorze: złoto+ciemny brąz bo powiedziałam, że nie chce mieć takiego typowego slubnego makijązu - czyli tylko pomalowane rzęsy, wole i lubie zdecydowane kolory i makijaz tez taki musiał byc. Co nie oznacza, że miałam makijaz jak tancerka rewiowa..hehheh efekty zobaczycie na zdjęciach.
Z makijazu pojechałam do domku i byłam gdzies tak 12.30. Mój Pan Młody miał byc około 16.15 u mnie w Stargardzie. Wiec troszkę czasu miałam...ale jak co niektóre już wiedzą, a niektóre Laseczki sie dowiedza - ten czas tego dnia tak szybko leci, że SZOK!!- nie wiadomo kiedy!!
W miedzyczasie przyjechała moja rodzinka z Łodzi - 4 osoby. No wiec przywitaliśmy ich z moja Mama, zrobiłysmy kawusie+ciacho, usiedlismy(niby na chwilkę) i zaczlismy rozmawiac...za jakis czas przyjechała moja Świadkowa z sukienką i reszta drobiazgów, bo miała ubrać siebie a później mnie!:)) Ja patrze na zegarek a tu juz prawie 15-ta!!

..
Przyjechał kamerzysta..i zaczelismy ustalać jakie pierwsze ujęcia zrobimy(normalnie jak reżyser sie czułam

)wiecie: wiązanie gorsetu, wkładanie podwiązki itp..a tu dzwoni mój Luby że Oni (cały orszak ze Szczecina) są juz na wjeździe do Stargadu..a ja w jeansach jeszcze!!

Mówię do Niego, zeby "baaaardzo wolno"jechali..a ja biegiem do pokoju sie ubierać...Dawaj z Kumpelą..ja pończochy, ona już rozkłada koło, tu do pokoju puka kamerzysta i pyta czy może już kamerować..meksyk jakis!!

Ale się ubrałam kompletnie..i poszłam czekać do dużego pokoju na Młodego..co się póxniej okazało..On chwile musiał czekać za drzwiami..bo powiedzieli mu że ja sie ubieram dopiero!!

W sumie sam był sobie winny bo przyjechali o 30 minut za wcześnie...ale przez to mieliśmy czas, zeby sobie porobić fotki, pozabierać wszystkie rzeczy do samochdów itp..a nie musielismy od razu klekać do Błogosławieństwa...
ale o tym następnym razem....