Hellow dziewczynki!!..własnie wróciłam ze spacerku po waszych wątkach i w końcu jestem u siebie!!
..nie było mnie przez weekend bo...Imprezowaliśmy z mężem na
5-tej rocznicy śluby naszych znajomych. Kochane, to było jak II wesele!! Imprezka odbyła się na zamku w Pęzinie, gości było ok.60 osób, w tym kilka par Szwedów - ponieważ 5-letni Pan Młody jest Szwedem. Zabawa trwała 2 dni. Pierwszy dzien - a w sumie wieczór- bo dopiero o 18-nastej bylismy na zamku, to była uroczysta kolacja. Wiecie, wszyscy elegancko ubrani..5-letnia Pani Młoda w swoich sukniach ślubnych (3 miesiace ostrej diety i sie wbiła!!

) a 5-letni Pan Młody..w szkockim kilcie!!Podobno nie miał nic podspodem..ale ja nie sprawdzałam!!

5-letni Młodzi obdarowali sie prezentami (stać ich...): Ona jemu - taniec brzucha wykonany przez profesjonalna tancerkę (Dziewczyny..normalnie zapisuję sie na kurs!! co ta dziewczyna wyrabiała brzuchem..to szok!!) a On jej - Audi TT - czarne z czerwoną skórą w środku!! Oczywiście auto było opasane czerwoną wstążką i wielką czerwoną kokardą na dachu!!...Panowie obecni na impressce..wręcz z nabożna czcią dotykali maski samochodu..a Panie półgębkiem oznajmiały swoim mężom, że też taki prezent chca na 5-tą rocznice ślubu!!
Na tejże kolacji z tańcami, podany został tort - ze zdjęciem Pary Młodej..z ich ślubu 5 lat temu. Tort był przepyszny...
...no i tak wieczór zamienił się w noc imprezową - która ja z mężem moim zakończyłam o 3 w nocy!
Na drugi dzień...wstaliśmy ok 11...o 12 był podany obiad. A o 14-nastej zaczeły się...ZAWODY!!
Było 5 konkurencji - no bo 5-ta rocznica ślubu. Ja brałam udział z moją przyjaciółką(świadkowa)...Nasi Panowie robili nam zdjęcia i dopingowali.
Pierwsza konkurencja to był slalom z jajkiem na łyżeczce (zajełyśmy 2 miejsce), druga - soki w workach+ wypicie 50 wódki (tutaj zajełyśmy 1 miejsce), trzecia konkurecja - strzelanie z łuku. Tutaj poza jednym Anglikiem nikt nie strzelił do tarczy. Ja zrobiłam sobie olbrzymiego siniaka cienciwą...a Simon - tenże Angol - został nazwany:"Simon Hood"..Czwarta konkurencja - bieg w parze ze związanymi nogami (ja prawa - Psióla lewa) a w dłonich trzymałyśmy szklanki z nalanym do pełna piwem..(1 miejsce), a ostatnia - piata konkurencja to maskara!!

Ja musiałam ubrać na siebie worek z takim na śmieci z wyciętym otworem na głowę, na oczy ubrac maskę taką jak do pływania ..ale szybki były całe czarne - przez co nie było NIC KOMPLETNIE WIDAĆ. Moja Psióła była moim "Przewodnikiem"..Głosem kierowała mnie jak mam iść slalomem...Na końcu slalomu stało krzesło, na krześle stała miseczka z jabłkiem, które pływało w :mleku+sok pomarańczowym+mąka. Strasznie oblepiająca substancja!! Jak ja doszłam do miseczki, szybko wyczułam jabłko, wgryzałm sie w nie...ta substancja mimo gogli wlazła mi do nosa..ale szybko doszłam do mety..i wygrałam!! To nic, ze byłam upackana maskarycznie - bo wszyscy którzy brali udział tak wyglądali!! Pozostali, któzy nie brali udziału w tej konkurencji..umierali ze smiechu!!

...i tym sposobem ja i moja Psióła..wygrałyśmy cały turniej!! w nagrodę na kolacji..dostałyśmy nagrodę - wielki gliniany gąsior miodu pitnego!!

Własnie - mieliśmy po zawodach kolację, którą poprzedzał grill na jednym z dziedzińców!!
..mówie Wam Dziebuszki...bawliśmy sie REWELACYJNIE!! Wstawię zdjecia to sobie popatrzycie!
..i postaram się popchnąć relacyjkę dalej!!

Buziaki
