Ale miałam wczoraj maraton!
1. Zwolniłam się wcześniej z pracy i biegusiem do fryzjera poprawiony miałam kolor i fryzurka próbna
oj podobalo mi sie jak zalozylam z welonem i z diademikiem (zdjec brak z uwagi na napiety harmonogram
dnia wczorajszego).
2. O 17.30 wyszłam od fryzjera, przyjechal mój R. i szybciutko na lekcje tańca. Eh ... ciezko było, mój R sie
stresowal sam w siebie nie wierzy tylko zaraz "ble ble nie nadaje sie nie umiem" ciezko bedzie , ale dobrze ze
podstawowy krok załapał, jakos da rade moze densować z ciotkami, kuzynkami.... Ćwiczylismy potem
chwile w domu i juz troche wyluzowany bardziej byl!
3. 21.15 kosmetyczka- mikroderma, czyszczenie, maseczki, duperele, jakieś blotko i co godzina 22.00 bum
i piorun szczelił po prądzie i ulewa. Przy świeczce miałam zmywaną twarz! Auto było w odleglosci 30
sekund zanim dobieglam mokreńka, pioruny blyski masakra. Wycieraczki chodzily mi na maksa,
musialam jechac okrezną droga do domu bo pod mostem zalane bylo.
Dzień skonczylam około 23.00