A ja chyba jeszcze o zaręczynach nie pisałam
A więc tak:
Na dnia 14 lutego obmyśliliśmy taki plan, że wybierzemy się do kina a potem do Sfinksa na jaką kolacyjkę. Ot taki zwykły wieczór. Ale dzień wcześniej M. zmienił plany, informując mnie, że zaklepał stolik w Hotelu Wiśniewskim... no to ok, zła byłam trochę, ale niech chłopak ma

I owego 14 dnia lutego będąc w pracy jak zwykle opowiadamy sobie to i tamto, powiedziałam wiec co robimy wieczorem, a szefowa mnie skwitowała zdaniem "zobaczysz - dziś ci się oświadczy"

Uśmiałam się jak nie wiem, bo przecież gdzie mój M. i oświadczyny - to nie pasuje jedno do drugiego
Ale nic. Nadszedł wieczór, zasiedliśmy w pięknej sali restauracji, M. zamówił kolację, przepyszne białe wino i później deser. Zjedliśmy kolację, ja ci patrzę, M. wstaje i mówi, że idzie do ubikacji... no to idz myślę sobie...
Siedzę tak sama i czekam na cud, aż tu nagle M. wkracza na salę z pięknym bukietem kwiatów, podchodzi do mnie, klęka i pyta. Nie czy wyjdę za niego, nie... zapytał czy będę z nim już do końca. Normalnie mnie zatkało, płakać mi się chciało - nie wiedziałam co powiedzieć i w tych nerwach powiedziałam "nie wiem"

On patrzy - ja patrzę ... "Boże boże tak chcę!"
Później się okazało, że w Hotelu pracuje jego dobraznajoma i wszystko było ukartowane, a ja biedna taka nieświadoma

Śmiałyśmy sie potem z mamą, że na pewno wszyscy w recepcji nas podglądali przed kamery

Może i takie mało ekscytujące oświadczyny, ale ja tego do konca życia nie zapomnę

A z mniej optymistycznych wiadomosci - znów się przeprowadzamy, co prawda dopiero po świętach - więc znów mnie nie będzie na forum jakiś czas

Szkoda. Bo myslałam, ze zostaniemy w tym mieszkaniu już na stałe - chcieliśmy kupić. Ale właściciele stwierdzili, że jednak wrócą do polski, pomimo, że najpierw zapewniali, że zostają w irlandii na stałe.
Więc nici z naszych planów
