Ja kiedyś miałam taki etap, że nie czułam głodu... przed matura, na koniec roku uczyłam się żeby dobre oceny na świadectwie mieć. I zapominałam o jedzeniu, po prostu. Potem jak już stwierdzałam, ze trzeba coś zjeść, to mi rosło w buzi i nie mogłam przełknąć... To było straszne, więcej nie chcę czegoś takiego przeżyć... Teraz nawet jak mam nawał obowiązków, choćby się waliło i paliło to zawsze muszę mieć parę minut na jedzonko.... I na szczęście zawsze choć trochę czasu znajduję, więc jest ok

A odkąd w ciąży jestem to w ogóle nie ruszam się z domu bez prowiantu- jakąś kanapkę mam w torebce ciągle, bo nigdy nie wiem kiedy mnie głód nie złapie, a nie chcę śmieciowego jedzenia jeść

A jaki zapach w torebce panuje, mmmmmm, ślinotoku na sam zapach można dostać
