Lilu, no mam nadzieję, że groźba operacji odeszła w siną dal. Wczoraj krocze oglądała mi położna i powiedziała, ze pięknie się zrosło i była w szoku jak czytała wypis ze szpitala, w swoich papierach ze szpitala miała jakaś notatkę odręczną zrobioną przez mojego gina - tak mi sie wydaje, bo mało kto ma taki charakter pisma i dokładnie mnie sobie pooglądała. Martwi mnie jednak jedna rzecz, wydaje mi się, ze nie panuję nad gazami...tzn...jakbym bączki puszczała....pochwą...serio, mowiłam o tym położnej, twierdzi, ze to normalne przy oczyszczaniu macicy...a ja się bardzo obawiam, że mi się przetoka zrobiła...a to mozna tylko operacyjnie "naprawić". Wogóle jak się naczytałam o możliwoch dolegliwosciach takich pęknieć to mi sie lekko słabo robi....wypadanie macicy to chyba jedna z łagodniejszych form....Zobaczymy na nastepnej wizycie kontrolnej.
Druga rzecz, ktora mnie martwi to ból załądka po kazdym jedzeniu...nie pojem sobie za bardzo....wolę uniknąć bolu, wczoraj po maminej zupie był luuuz...nic nie bolało, wciągam więc owoce i zupki, o "drugich daniach" moge zapomniec, z jednej strony cieszy mnie to, bo proces redukcji KAHY nastepuje dość szybko, ale......wszelki tłuszcz, smażonki mogą się ganiać...nie dla mnie one...a tak bym sobie smażoną cukinie zjadła...mniam....trudno...
Łucja była wczoraj na długim spacerku, prawie 2h...czy przesadziłam??? było gorąco a panna spała jak aniołek, wczesniejsze spacery były znacznie krotsze 30 do 45 min, wypowiedzcie sie mamuski
