Witam w czwartek;)
wróciłam już w Wirku dawno- efekt- 5 par majtoli (sliczne, bawełniane, no takie tylko nosic i sie cieszyc

), bluzka bawełaniana taka coś jak tunika z kokardką pod biustem ( czarno-biała) i męża tez uraczyłam bokserkami ( aco, niech sie chłopak cieszy).
a tak ogólnie to luuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudzi było w trzy dupy! i samameu to nie jets żadne ogladanie, przymierzac teznie miaam jakośweny

ale upatrzyłąm sobie sukienkę na wesele sis- śliczna, w moim rozmaiarze nawte byłą i całkiem w przystępnej cenie. tak więc, za 2 tygodnie ruszamy z sis na podbój!!
i wasnie skonczyłam gotowac obiad- dziś zupa pomidorowa z ryzem, na sepecjalne zyczenie męża. przynzam się, ze dusza na ramienieu przystępowałam do dzieła, bo nigdy nie gotowałam- w naszym domu to mama byłą królową kuchni, a zblizenie sie chcoiażby do tego pomieszczenie a czasie, gdy matka sie tam uwijała to groziło śmiecią przez spojrzenie....
echhhhhhh i tak oto uchowałam sie ja- sierotka taka, co potrafi jejcznicę, spagetti, itp. rozkosze podniebienia zaserwowac, ale zupa?

??

podjęłam wyzwanie i tak oto- pyyyyyysznaaaaa wyszła, podobna w samku do tej babcinej

tylko ten ryż, bleeeeeeeeeeeeeeee.....
ja to wolęze swoijskim makaronem,a le wybrzydzac nie będę, a co!!]
ciesze się bardzo, że mi w ogóle sie udało

teraz czekam na męża i jego opinię, czuję sie jak kuchcik w Hell Kitchen