Witajcie, co tutaj tak cichutko? Muszę się Wam pochwalić i pożalić zarazem...Dobra wiadomość- jestem już po badaniach (kolposkopia wykazała, że mój polip to nie polip, tylko pęchęrzyk Nabotha, podobno nic się z tym nie robi i wszystko jest ok) no i usg macicy też w porządku i lekarz powiedział, że możemy już spokojnie zacząć starania... I tak sobie szłam na tramwaj z uśmiechem na ustach, obmyślałam plany na weekend, bo mamy oboje z moim małżem wolne, do tego okres płodny mi się zaczął.... żyć nie umierać

Chciałam podbiec na tramwaj i już na przystanku, dosłownie pół metra od wejścia do wagonu się poślizgnęłam. Jakiś pan z auta wysiadł i mi pomógł, bo ludzie na przystanku się zachowywali jak bym była niewidzialna. Trafu traf, że ten Pan (elegancki, w gajerku, lux auto) jechał akurat do ortopedy, do przychodni, z której ja 10 minut wcześniej wyszłam. Pomógł mi, dobrze, że są jeszcze tacy ludzie na świecie...
Mam złamaną kostkę boczną (nawet nie wiedziałam, że taka jest), gips na ok. 6 tyg i przepisane leki. Aescin (przeciwobrzękowy), na ulotce jest, że nie można stosować w pierwszych 3-mc ciąży i zastrzyki Clexane przeciwzakrzepowe, i tutaj akurat nie robiono badań na kobietach ciężarnych. Najlepsze jest to, że mam je stosować przez 40 dni, także ten i kolejny cykl musimy odpuścić... Właśnie leży przede mną ampułka i zbieram się w sobie, by ją sobie zaaplikować... podobno w brzuch najlepiej, albo w udo? Ktoś ma jakąś radę? Gdzie lepiej....i gdzie mniej boli? Sutno mi, że tak się rok zaczął...już myślałam, że będzie lepiej niż w poprzednim (mój zabieg w listopadzie, w grudniu mój brat miał wypadek...) Podobno nieszczęścia chodzą parami....a to już "tercją" można nazwać...
Pozytywne jest to, że mam zwolnienie, muszę leżeć i nadrobię zaległości książkowo-filmowe...
Wybaczcie tak długą wypowiedź, ale mąż w pracy...musiałam się pożalić. Dobrze, że jest forum, przez kolejne tyg, będę częstym odwiedzaczem i pisaczem zarazem...