tak trochę w temacie, a trochę nie
byliśmy dzisiaj z mężulem u rodziny na wsi
zebrało nas się trochę osób u ciotki (my, siostra z mężem, moi rodzice, jedna ciotka przyjezdna)
ja zaczęliśmy gadać, tak całą wieś obgadaliśmy (może trochę nieładnie, ale zawsze dobrze wiedzieć, co się w świecie dzieje)
ale nie o tym
temat jakoś potoczył się na pociechy koleżanek mojej mamy i ciotek
że mają córki lub synów w moim i męża wieku
że się pożenili, powychodziły za mąż
no i są już dzieciate
niektóre mają po 23 lata i 3 dzieci

i tak mi się ch*.*nie przykro zrobiło
bo w sumie już ponad 1 rok i 4 miesiące po ślubie i pociechy ni widu ni słychu

i w pracy czekam jak na zbawienie, coby mieć pewność, że będę miała umowę na stałe od 1 września
a nie na bezrobociu i w ciąży zostanę
i wydawało się, że dzień dzisiejszy skończy się mało optymistycznie
ale przypomniałam sobie kuzynkę, która jest w moim wieku
i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dziewczyna nie ma nawet matury, za to ma 3 dzieci (chyba, ta 3 to ostatnie doniesienia)
z mężem pierwszej dwójki już po rozwodzie (tylko cywilny mieli) z drugim mieszka chyba na kocia łapę
pracy dostać nie może, bo brak wykształcenia i doświadczenia
w dodatku mieszka w mieście, w którym bezrobocie jest dosyć duże
i tak na prawdę to żal mi tych dzieci
po tych ostatnich przemyśleniach doszłam do wniosku, że warto poczekać do kwietnia/maja
aż dyrektorka upewni mnie w przeświadczeniu, że od 1 września będę mieć pracę na stałe
może trochę nie na temat, ale musiałam napisać
jeżeli kogoś w jakichś sposób uraziłam, to przepraszam bardzo