Dziewczyny gdzie ludzie maja rozum. Przeraża mnie to.
Miasto powiatowe. Szpital, a dokladnie parking pod SOR'em. Musiałam męża zawieźć, środek dnia. Ponieważ do domu daleko, nie będziemy wracać, do lekarza rodzinnego, więc szpital. Wysadzilam męża, parkuje samochód. Duszno w nim jak cholera, upał ze 40 stopni. na parkingu nie ma cienia. Wysiadam i oczom nie wierzę. W samochodzie obok, który ma zamknięte okna siedzą dzieci. Dzieci tak na oko 6 latek, pilnujacy 2 latki. Pukam więc w szybę, i pytam się gdzie jest mama/tata/babcia, no jakiś opiekun. Dzieciak mi mówi, że mamusia poszła, i nie długo wróci. Więc mówie, otwórz drzwi. Drzwi mi nie otworzy , bo mnie nie zna. No racja, jestem obca. Więc mówię uchyl szyby chociaż. W tym czasie dwulatka bawi sie hamulcem ręcznym... próbuje dzieciaka nakłonić, do czekokolwiek. Dzieciak nic, sanochod zamknięty. Myślę ide dzwonić na policję, moj telefon rozladowany, ide do męża, ktory dalej na izbie. Trafiam na pielęgniarkę i mówię jej, ze w samochodzie na parkingu siedzą dzieci, moze ona je przekona, zeby wysiadly, zanim policja przyjedzie. A ona mi.mówi, ze te dzieci tak.codziennie siedza, bo mamusia przywozi tatusia na zastrzyki. I po co policja, po co to sie wtrącać, i ona mamusie zawola. No i ta mamusia przychodzi (od razu mówię, ze nie.mam nic do ludzi ze wsi), wiejska kobieta, w fartuchu i w ogole. I zaciagajac po naszemu mówi do mnie, ze czego ja chcę, ze cale zycie tak dzieci.jeżdżą, i nic im nie będzie w takim.samochodzie. i ze to tylko pół godziny... Krew mnie zalała, zrobiłam babie taką awanturę, ze lekarze w oknach stali.
I.wiecie co.jest najgorsze. Srodek dnia ludzi pełno. Ludzi, tam pelno lekarzy jest. I jak wszyscy myślą tak jak ta pielęgniarka, to ja już nie wiem... żałuję tylko, że nie zadzwoniłam na policję, bo właśnie sobie uświadomiłam, ze w samochodzie, nie było fotelików...
Musiałam to napisać...