Depresja, dziewczyny! Kochane jesteście, ale na dzień dzisiejszy ja nie widzę najmniejszego plusa tej sytuacji...
Nigdy nie miałam dosyć towarzystwa Tymusia, może ze dwa, trzy razy w jego życiu byłam na niego zła i to przez ułamki sekund. Jesteśmy zgranym zespołem, a od kiedy synio "usamodzielnił się" siadając i poruszając sam, jest rewelacyjnie. Za pracą nie tęskniłam, bo przecież miałam ją na bieżąco, wieczorami i w domu, ale to samo, co w biurze. Za ludźmi też nie bardzo, bo też ich miałam i to w bardziej towarzyskiej formie. Ech... pisałam już o tym... 10 godzin bez synka, kiedy jego dzień trwa zaledwie 12... Depresja...
Dobrze, że jesteście, że mnie poczytacie i pocieszycie... Dziękuję!