no i prąd w końcuuuuuuuuuu
i woda 
Sławny ten nasz Szczecin ostatnio, prawda??

Aż wstyd. A zapowiadało się tak niewinnie. Wstałam sobie we wtorek o 6, wcześniej niż zwykle, bo P. dzień wcześniej pojechał do rodziców i to ja musiałam rano wyjść z Pieseczkiem na spacerek, a w perspektywie miałam dojazd do pracy tramwajem. Tak więc od razu po przebudzeniu poleciałam do łazienki wziąć szybki prysznic i się ubrać i to właśnie tam miałam pierwszą styczność z brakiem prądu8. No nic, pomyślałam, zdarza się. Najbardziej martwiłam się tym, że nie mam jak wyprostować włosów, tak więc związałam je w kitkę, a prostownicę zapakowałam do torebki, żeby wyprostować włosy w pracy. Będąc z Pieseczkiem na spacerku zwracała baczną uwagę czy jeżdżą tramwaje, bo ostanio non stop było zagrożenie strajkiem ze strony tramwajarzy. Ponieważ przez całe pół godziny mojego spaceru z Pieseczkiem nie przejechał żaden tramwaj, stwierdziłam, że jednak tramwajarze zastrajkowali i stwierziłam, że zamówię sobie taksówkę i pojadę nią do pracy. Taksóweczkę zamówiłam o 6:45, specjalnie wcześniej, tak w razie gdybym miała długo na nią czekać. Jakie wielkie było moje zaskoczenie gdy pani powiedziała mi, że taksówka zaraz podjedzie i, że już mam wychodzić. O.k., ucieszyłam się bardzo, narzuciłam płaszczyk i zbiegłam na dół. A żeby nie stać na dworze, to czekałam sobie w klatce i wyglądałam na dwór w oczekiwaniu na moj środek transportu. O 7:00 stwierdziałam, że 15 min. czekania, to zdecydowanie za długo, jak na stwierdzenie, że taksówka zaraz będzie i zaczęłam dzwonić do firmy taksówkarskiej, że by dowiedzieć się o co chodzi i co się dzieje. Dodzwonić usiłowałam się do 7:15. Na szczęście okazało się, że zamiast tramwajów podstawiono autobusy zastępcze więc w końcu olałam firmę taksówkarską i wsiadłam to autobusu,\który przyjechał za tramwaj. Aha, podkreślę jeszcze, że na mieście wszedzie była woda do kostek,a ja z racjie tego, że taksówka miałą mnie podwieżć prosto pod drzwi mojej pracy, ubrała zwykłe skórzane kozaczki, zamiast, jedynych odpowiednich wtedy, butów do chodzenia po górach. Jadąc autobusem zorientowałam się, że jednak awaria prądu nie dotyczy tylko mojej dzielnicy, ale niestety obejmuje chyba całe miasto. Do pracy, dziwne, ale dotarłam nie spóźniona, ale za to pierwsze co zrobiłam, to zdjęłam buty, wykręciłam skarpetki i chodziłam po pracy boso. W związku z tym, że tu równnież prądu nie było o 8:00 dyrekcja zorganizowała zebranie, na którym kazała stażystkom i kobietom w ciąży iść do domu. Niestety, lub może na szczęście, nie mieściłam się w żadnej z tych grup i w pracy musiałam zostać. Kolejne zebranie wyznaczono na 10:00, po uzykaniu oficjalnych informacji ze sztabu kryzysowego. A sztab kryzysowy wydał oficjalny komunikat, iż awaria prądu może potrwać od 9 godzin do 3 dni. Rewelacja. w związku z tym o 10:00 stwierdzono, że jednak tym razem już wszyscy mogą iść do domu.
W domu, oprócz braku prądu, stwierdziłam również brak wody. Poza tym nie dzialaly już żadne telefony, nie mówiąc o internecie. Generalnie zero kontaktu ze światem. Ale mimo tego, że telefony nie działały, nikt nie miał możliwości do mnie zadzwonić ani ja nie miałam możliwośći zadzwonić gdziekolwiek, otrzymałam sms, który wniosł światło do wtedy pozbawionego sensu życia od Makro, w którym Makro poinformowało mnie, że mimo awarii prądu oni dzialają i mogę do nich przyjechać na zakupy. Rewelacja, prawda?
Na szczęście około 12:00 przyjechał P. A że wody dalej nie było, to stwerdziałam, że zrobię użytek z informacji, jaką przesłało mi Makro i że pojedziamy tak i kupimy wodę. W Makro zaopatrzyliśmy się w 5 baniaków 5-litrowych, no bo przecież trzeba będzie zrobić sobie herbatę, może coś ugotować, a poza tym Pieseczek mjusi mieć co pić. A w drodze powrotnej z Makro zahaczyliśmy o sklep, w którym miałam zamówić swoją suknię. Pojechalam tam w zasadzie z przekonaniem, że będzie zamknięte, tak jak 99% sklepów w Szczecinie, ale na szczęście miło się rozczarowałam i sklep był otwarty. Tak więb brak prądu i ogólny kataklizm, nie przeszkodził mi na szczęście z zamówieniu sukni

Tak więc zaliczka już wpłacona, miara wzięta, pozostało tylko czekać, czyli to co najtrudniejsze, bo naprawdę nie mogę się już doczekać.
