Tak przeglądałam dziś troszkę mój wątek i stwierdziłam, że nie zanudzałam was jeszcze opowieścią o naszych zaręczynach.

A ponieważ wszystko na przyjęcie gości już gotowe, a mój P. ucina sobie właśnie przedsylwestrową drzemkę, to myślę, że teraz to przeoczenie nadrobię.
Jak już wcześniej pisałam, jesteśmy razem już prawie 6 lat. W październiku 2006 roku zamieszkaliśmy razem, co było już takim w zasadzie ostatecznym sygnałem, że chcemy spędzić razem całe życie, brakowało tylko, jako uzupełnienia, słów "Czy zostaniesz moją żoną" no i przy okazji pasującego do tych słów pierścionka. Po wspólnym zamieszkaniu P. przedstawiając mnie jakimś nowym znajomym zaczął używać zwrotu "to jest moja narzeczona", co sprawiło, że zaczęłam delikatnie przebąkiwać o może jakimś ślubie, no bo w końcu zwrot "narzeczona" do czegoś zobowiązuje. Nasze dyskusje na ten temat nie wnosiły wiele i w zasadzie nic się nie zmieniło, oprócz tego, że ja przy okazji jakichkolwiek uroczystości zaczęłam w głębi serduszka liczyć, że może coś tym razem... może teraz mi się oświadczy... Ale minęły moje urodziny, minęły święta, minął sylwester, minęła nasza piąta rocznica, minęły Walentynki i nic.

Przyznam szczerze, że po walentynkach byłam bardzo rozgoryczona, oczywiście w głębi siebie, nic nie okazując P. Nie miałam najmniejszego zamiaru naciskać na niego lub do czegokolwiek go zmuszać. Co nie zmienia faktu, że było mi bardzo smutno i już zaczęłam myśleć, że skoro P. mi się nie oświadcza, to znaczy, że nie chce być ze mną, no bo skoro chciałby być, to by się oświadczył... Ach, ta babska logika.

23 lutego, w piątek, po powrocie z pracy przeżyłam największe zaskoczenie w całym moim życiu. Niespodzianka, jaka na mnie czekała była nie do przebicia.

Po otwarciu drzwi wejściowych uderzył mnie cudowny zapach przyszykowanego obiadku, w salonie wielki bukiet czerwonych róż i klęczący P. z pierścionkiem w ręku i tymi najcudownieszymi słowami na ustach: "Kochanie czy spędzisz ze mną całe życie i zostaniesz moją żoną?"
Całkowicie mnie zamurowało, ale nie zapomniałam powiedzieć TAK!!!

I tak to właśnie trafiłam na stronkę
www.e-wesele.pl 