najpierw w skrocie napisze co ostatnioo sie dzialo...byl plan jedziemy do Wloch...zarobic na mieszkanko lub ile sie da...wiec najpierw trzeba kupic samochod ( bo w moja fiestunie ledwo my sie miescimy a co dopiero taka wyprawa) wiec kupilismy opla vectre - tez bylo ciezko przez jakis czas bezskutecznie szukalismy net komisy ogloszenia jakby sie zmowili nie bylo ani jednej...(oczywiscie parametry zostawilam Rysiowi mi sie model podobal wiec luzik). Ktoregos dnia Rysik zobaczyl na necie ogloszenie ale silnik za duzy...no nic akcja w domu idziemy obejrzec...trafilismy nie do tego komisu i zobaczylismy nasza vectre dopiero ja sprowadzili i nie byla na sprzedaz

wiec przyszlismy nastepnego dnia do szefa i juz ja zaliczkowalismy, zalatwianie papierkow trwalo tydzien
( kolejka do dowodow i rejestracji pojazdow masakryczna my bylismy o 6 pod urzedem a z kolei bylismy cos ok 85 osoba za nami jeszcze drugie tyle - ale dalismy rade gdybym nie widziala to bym nie uwierzyla...podobno pierwsze osoby staja juz po polnocy pod urzad w kolejce po dowod osobisty...my musielismy zalatwic to od razu ze wzgledu na wyjazd)
gdy juz kupilismy samochod cali w skowronkach zaczelismy szykowac sie do wyjazdu...z nami mial jechac nasz tatko...przyszykowalismy fiestunie na sprzedaz i spokojnie szykowalismy sie do drogi....
do wczoraj - mam miala wizyte u lekarza i odbior wynikow po niedawnej operacji woreczka zolciowego ( scisla dieta bole) i lekarz powiedzial ze wszystko pieknie sie goi i jest ok...zostalo tylko odebranie wynikow...jak to tata mowi poglaskali po plecach i dali kopniaka w doope - na wyniku-rak....
mozecie sobie wyobrazic mama podlamana ze to jak wyrok...my nie wiedzielismy jak sie zachowac tata od razu powiedzial ze niegdzie nie jedzie...my tez...babacia odwowala swoja wycieczke na Rodos i teraz jest tak dziwnie bo nagle zaczelismy przypomnianac sobie kto mial juz ta chorobe i ile ludzi jak zwalczylo...ile dalo rade...oprocz tego mam ma kolezanke ktora tez dala rade wiec jest wsparcie...ale nie wiemy jak sie zachowywac mowic o tym czy udawac jakby tego nie bylo....ale jest...straszne...

wiec wyjazd wstrzymany....do dowolania
i teraz tak zostajemy bo pod koniec sierpnia mam ma opercaje i dopiero bedzi wiadomo co i jak...ale wiecie tyle badan i nic operacja i nic nie bylo i teraz nagle...sama juz nie wiem