Wesele widziane moimi oczyma cz. IIIWybiła godzina dwunasta.
Północ.
Pora na oczepiny.
Świadkowa szybko i sprawnie pozbawiła mnie welonu. Stałam się Panią Młodą.

Świadek zdjął musznik i zaczęł się zabawa.

Welon złapała Agnieszka, moja koleżanka z liceum

Musznik w rękach Piotrka chopaka innej koleżanki

Nowa Para Młoda


Potem Mąż bardo sprawnie pozbawił mnie podwiązki, więc należał się buziak


Potem Mąż rozpoznał moje kolanko (miał wątpliwości, ale udało się!

]

A ja bardzo szybko poznał mężowski nosek


Chwila przytulanek

Potem była bardzo zabawna Nowa Przysięga

Goście płakali ze smiechu



Potem zabawa, polegająca na tym, że 3 panów (Młody, Świadek i Narzeczony Świadkowej) mieli do pasków przewiązane uste butelki po wódce i mucieli nimi doturlać do mnie pustą paczkę po papierosach


Wygrał Narzeczony Świadkowej!

[wzięli Go do konkursu, bo był najbardziej pijany miał przegrać od razu :DDD]
Potem Panny musiały przynosić różne rzeczy i usiąść na krzesełka.


Genialna fotka

czyli PM w akcji


Potem czas na taniec w parach z balonikami przy nogach. Panie obcasami atakowały balony rywali.

Zaciekła walka! :DD

Potem przyszła pora na "Zbieranie na wózek", czyli możliwość zatńczenia z Gwiazdami Wieczoru po uiszczeniu opłaty do garnuszka

Odbijany!

Zebrane pieniążki Młody miał wyjąć z garnuszka. Jak najwięcej.
Wysilał się żeby zmieścić. Same papierki.

No i wszystko musiał oddać Żonie

Została resza w garnuszu :DDD

Tym optymistycznym akcentem oczepiny zostały zakończone, a mnie jeszcze bolał brzuch ze smiechu na długo po

Wjechał tort.

Paliły się tylko świeczki i zimne ognie w rękach gości.
Cudowny klimat.
Kroimy.

Karmimy się.

Jednak dla Panny Mlodej było zbyt nudno. Złapała więc kawał ciacha w pazury i rzuciła w Męża


Oddał


Wariaci!

Potem do białego rana trwały jeszcze tańce i wyśmienita zabawa.
Położyliśmy się przed 7.
Zdejmując suknię ślubną, łzy leciały mi po twarzy. Wielkie jak grochy..
Relacja ślubno-weselna dobiegła tym samym końca.
Z Poprawin niestety nie mam żadnych zdjęć

Trwały od 13 do wieczora.
Kiedy w niedzielę goście wyjedżali i Pensjonat stawał się cichy pusty, wpadlam do pokoju jak torpeda, bo nie mogłam opanować łez.
Rzuciłam się na łóżko i widząć torcik z napisem "METczyny bzdurnik odliczeniowy" płakałam jak bóbr.
Goście wyjechali.
Orkiestra wyjechała.
Wyjechaliśmy my.
Wieczorem było jeszcze rozpakowywanie prezentów, czytanie życzeń i księgi gości.
Dom cały w kwiatach
Świadkowa też dostała wielki wazon chyba z 10 bukietami.
Wtedy jeszcze wiedziałam, że w środę jedziemy na plener z Gosią.
Założę suknię.
Ostatni raz..