cz. IIKsiądz mówił do nas. Do nikogo innego.

Piękne kazanie o miłości.

Czytania. Psalm.
Zasłuchani my.

Zasłuchani Rodzice.

Przjaciele.

Świadkowie.

Ksiądz poprosił nas przed ołtarz.

"Wysłuchaliście przed chwilą słowa Bożego i przypomnieliście sobie znaczenie małżeństwa. Teraz pytam Was - jakie są Wasze postanowienia?
Moniko i Marcinie czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?"
"Chcemy."

"Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?"
"Chcemy."

"Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?"
"Chcemy."

Rozległ się potężny tenor Pana Darka. Przepięknie zaśpiewał hymn do Ducha Świętego.
Pomyślałam wtedy - jejku, On naprawdę zdążył na ślub. Cudownie.

Ksiądź poprosił nas o podejście do ołtarza.
"Skoro zamierzacie zawrzeć sakramentalny związek małżeński, podajcie sobie prawe dłonie i wobec Boga i Kościoła potwarzajcie za mną słowa przysięgi".
Stanęliśmy na wprost siebie. Podaliśmy sobie prawe dłonie.

"Ja Marcin biorę Ciebie Moniko za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.."

Chwila konsternacji. Ksiądz przerażony mówi, że z wrażenia zapomniał przewiązać nas stułą.
Umieram ze śmiechu. Pytam czy ta przysięga w ogóle ważna.

Ważna. Dalej.
"...Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

Teraz ja powtarzam za Księdzem.
"Ja Monika biorę Cebie Marcinie za męża i ślubuję Ci miłość (chwila ciszy..)

i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci".

Marcin przerażony.
Mówię po cichutku, starając się zachować powagę: "I wierność też. Wierność też ślubuję".
Ksiądz zapomniał.
Nie szkodzi. Jesteśmy MAŁŻEŃSTWEM!
"Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha śWIĘTEGO".

Poświęcenie obrączek. Obficie, "coby łatwiej weszły".
"Niech Bóg pobłogosławi te obrączki, które macie sobie wzajemnie założyć na znak Miłości i Wierności. Amen."
"Moniko przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."

"Marcinie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i WIEROŚCI.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego."

"Marcinie, pocałuj swoją żonę".
Pocałunek trwał długo. W końcu tylko raz można się całować na środku kościoła, w dodatku za namową księdza

Wracamy na krzesełka z uśmiechami dookoła głowy.

Mąż i Żona, która naprawdę przyrzekała wierność


Przekazanie znaku pokoju.

Podszedł Ksiądz.
Bardzo bałam się odwrócić do Gosi.
Udało się.
"Pokój z Tobą" moja kochana Gosia wypowiedziała mniej więcej gdzieś w okolicę swoich butów


Poszliśmy do Rodziców. Uśmiechnięci od ucha do ucha.

Komunia pod dwoma postaciami.


Pieśń zaśpiewana w duecie. Cudowna.
"O Maryjo miej w opiece dzieci swe..
..u Boga im wybłagaj zdroje łask.."
Słyszałam płacz z każdej strony. Mój Mąż tak się wzruszył, że musiałam głaskać Go czule po policzku.

Ukradkiem sama wytarłam łzę wzruszenia.

Podpisywanie cyrografu przy Ave Maria.

Oczywiście się pomyliłam :>

W tym czasie mój Mąż uśmiechał się do księdza Proboszcza, który płakał ze wzruszenia..
Teraz Mąż:

Ostatnie gratulacje i życzenia.
"Bawcie się wspaniale na weselu."

Idziemy ze Świadkami pod ołtarz Matki Boskiej. Krótka chwila modlitwy.
Małgosia złożyła pod obrazem swój bukiet za szczęście małżeńskie Nowej Rodziny. Towarzyszył temu głośny płacz zgromadzonych w Kościele.

Wszyscy wstają na dźwięk Marsza Mendelsohna.
Idziemy dumnie przez Kościół.
Jako Mąż i Żona.

Dzielna Świadkowa rozkleiła się zupełnie na widok swojej Mamy (która ponoć po naszym wyjściu szlochała na cały Kościół), czym wzruszyła wszystkich.
Mi też poleciały łezki.

Wychodzimy. Deszcz kwiatów, piór, pieniędzy i ryżu.

Czuję się cudownie.
Mąż ściska mnie mocno. Wszyscy wiwatują.

Uśmiechamy się promiennie do naszych przyjaciół.
Zbieramy pieniążki do wspólnej torebeczki.



Czas na życzenia.
Niekończąca się kolejka..


Świadkowa dalej pochlipuje

Goście przytulają nas i Ją.
Była taka urocza i słodka. Cała zapłakana.
Z kochanym Złotkiem.

Na końcu życzenia od Gosi. Brzmiały mniej więcej tak: "Ja Ci później złożę życzenia (ryk)"

W końcu goście wsiadają do samochodów. Biegnę za Anią, aby dać jej Weselną

Zatrzymujemy się na bramie zrobionej przez dzieciaki. Mamy cukierki.


Niedaleko stoją koleżanki z podstawówki. Zanosimy im butelki. Jedna z nich tak strasznie płacze..
Jeszcze chwila i wsiadamy do samochodu.
Jedziemy na wesele. Trzymamy się za ręce i szczerzymy zęby.

Kierowca głośno trąbi. W rytm Mendelsohna.
Głośno trąbi nasz orszak.
Trąbią kierowcy z przeciwka. Ludzie pozdrawiają. Cudownie..
ZARYZYKOWALIŚMY!
