Polecam lekturę i przestrzegam przed ludźmi zerującymi na wrażliwości innych (by the way to zdjęcie widziałam już 3 lata temu)
A jednak, mimo wszystko, jest to oszustwo, w które nieświadomie wciągane są osoby, nie rozumiejące do końca, jak działa system wysyłania emaili oraz niezorientowane w oszukańczej strategii autorów listów-łańcuszków. Niestety często to właśnie otrzymanie listu od zaprzyjaźnionego (lub poważnego) nadawcy decyduje o tym, że traktujemy go jako wiarygodny, dlatego nie dajmy się wciągać w tego rodzaju oszukańcze schematy i nie uwiarygadniajmy ich swoim nazwiskiem
1) Prosta matematyka mówi, że to, co proponowane jest w mailu, jest niemożliwe. Zakładając, że osoba otrzymująca ten mail wyśle go tylko do 5 znajomych, po 14 przesłaniach list byłby już wysłany 6.103.515.625 razy, czyli potencjalnie dotarłby do wszystkich mieszkańców ziemi* (5 do potęgi 14). Gdyby za każdy z tych maili wypłacić tylko 233 USD, Microsoft musiałby rozdać 1.422.119.140.625 USD, a taką sumą od ręki nie dysponuje nawet rząd USA (jest ona tego rzędu, co roczny budżet rządu federalnego USA). Myślę, że Microsoft miałby również problem z pożyczeniem takiej sumy. Dla porównania - w dniu 9 maja 2006 r. całkowity dług publiczny USA wynosił 8.364.288.689.580 USD.
*Oczywiście w rzeczywistości statystycznej propagacja jest zjawiskiem bardziej skomplikowanym (bo należy wziąć pod uwagę możliwość powtórnego wysłania maila do osoby, która go już raz dostała, upływający czas, mechanizmy broniące serwery przed masowym rozsyłaniem tego typu wiadomości itp.). I całe szczęście, inaczej bowiem nigdy nie wydobylibyśmy się spod lawiny listów-łańcuszków!
2) Listy, które zachęcają "wyślij to do dalej", czyli tzw. listy łańcuszki są zawsze oszustwem, ponieważ cokolwiek by nie zawierały, zachęcają do działania irracjonalnego i niemożliwego do zrealizowania - z prostej przyczyny matematycznej, podanej powyżej. Rozsyłanie emaili "gdzie popadnie" zawsze powoduje chaos i nadmiarowość informacji. Mądry człowiek, który chce coś zakomunikować wielu osobom, korzysta z rozmaitych dostępnych kanałów ogłoszeniowych (np. reklama w gazecie, w TV, plakaty), a nie rozpoczyna schematu rozsyłania informacji, nad którym nie ma żadnej kontroli i który potencjalnie działa w nieskończoność, niezależnie, czy informacja jest jeszcze aktualna, czy też nie.
3) Nie istnieje techniczna możliwość śledzenia maili wysyłanych przez osoby trzecie. Ani Microsoft, ani żadna inna organizacja nie ma takich możliwości ze względu na to, jak działa system rozsyłania maili. System wysyłki maili jest całkowicie zdecentralizowany, a sposób wysyłki maila zależny jest od serwera, z którego korzysta nadawca. Microsoft, ani nikt inny nie ma wpływu na obce serwery i nie może ich zmusić do odsyłania osobom trzecim jakichś "potwierdzeń nadania". Zresztą nawet gdyby ktoś wymyślił program śledzący wysyłanie maili, to w przypadku listów-łańcuszków rejestracja takich wysyłanych maili zatkałaby każdy, choćby najsilniejszy serwer, który miałby się taką rejestracją zajmować (mówimy o miliardach maili w ciągu stosunkowo krótkiego czasu).
4) Na szczęście większość ludzi od razu wyrzuca takie emaile do śmieci, więc nie dochodzi do rozpropagowania się wiadomości w maksymalnym stopniu. Gdyby jednak złożyło się nieszczęśliwie, że dany łańcuszek wygląda wyjątkowo wiarygodnie i znacznie więcej niż zazwyczaj osób przesłałoby list dalej, doszłoby do zatkania internetu, zgodnie z zasadą postępu geometrycznego. Można to porównać do epidemii choroby albo do propagacji wirusów komputerowych, tyle że w tym przypadku człowiek świadomie przykłada rękę do szkodliwego procesu propagacji. Prawdopodobnie o to chodzi autorom tego rodzaju łańcuszków: doprowadzić do chaosu, a później chwalić się skutecznością swojego działania.
5) Swoją drogą, tego rodzaju łańcuszki niemal zawsze zawierają kilka elementów, ciekawych z punktu widzenia psychologii: odwołanie się do autorytetu lub znanej instytucji (wzmocnienie wiarygodności), odwołanie się do emocji, która wyłącza racjonalne myślenie (np. "umiera dziecko" -> silne współczucie, "nowy, nieznany wirus" -> lęk, "duże pieniądze" -> chciwość), zasypanie czytelnika niesprawdzalnymi faktami (jak sprawdzić, że ktoś, kogo nie znamy, zarobił x dolarów?), aby zamiast rozsądnie myśleć, dał się przekonać "sile faktów", wezwanie do pośpiechu (musisz działać szybko), aby czytelnik nie zdążył pomyśleć.
W tym przypadku mamy wszystkie 4 elementy:
1. autorytet = "jestem prawnikiem" i znana instytucja = "Microsoft, AOL"
2. emocje = obietnica zarobienia niezwykle dużych pieniędzy
3. niesprawdzalne fakty = "otrzymałem czek", "ciotka kolegi też otrzymała"
4. wezwanie do pośpiechu = "musicie odpowiedzieć, zanim ten test się zakończy"