mąż się badał. to był warunek k żeby zrobili mi laparo, wszytko dobrze, ale mam koleżankę w aptece i poleciła mi te witaminy dla męża, bo zna kilka przypadków gdzie później się udało i powiedziała że warto spróbować. oczywiście mąż marudził i zabił mnie tekstem, że on tych witamin nie potrzebuje, bo z nim wszystko ok. wiem, że nie miał na myśli że to ze mną jest coś nie tak ale jednak to zabolało. powiedziałam mu że nie ma tych witamin brać dla siebie, bo z nim jest coś nie tak tylko dla mnie. i posłuchał

na następny cykl szykujemy działa bojowe

mąż witaminy, a ja biorę femibion, wiesiołka i ziółka od Ewki, tzn Sroki

a ten cykl póki co był najgorszy bo ja maiłam jakieś ataki histerii w trakcie dni płodnych gdzie potrafiłam pół nocy ryczeć i nie mogłam nad tym zapanować. jeszcze te kłótnie, teraz jelitówka. no masakra jakaś. ale damy radę nie?
