Dołączam do wątku, bo może ktoś mógłby mi coś podpowiedzieć, bo już nie wiem jak reagować.
Chodzi o psa szczekacza w bloku. Szczeka praktycznie cały dzień, zdarza się, że szczeka w nocy. W zeszłe lato jego bardzo odpowiedzialni właściciele zostawili go w lipcu (!) samego w domu na weekend. Szczekał nieustannie dzień i noc przez 3 dni.
Byliśmy z mężem u właścicielki na skargę. Na początku chciała z nas zrobić wariatów ("Przecież on nie szczeka. Wymyślacie jakieś bzdury" - gadka typu udowadnianie, że się nie jest wielbłądem). Wstawiła się za nami sąsiadka, która mieszka pod psem i wytknęła babce, że kłamie. To wtedy zmieniła taktykę ("Jest pies, to szczeka"). Dodam jeszcze, że jak z nami rozmawiała, to z jej mieszkania strasznie śmierdziało moczem i psem

Jestem już na takim etapie, że nawet po pracy nie chce mi się wracać do domu, bo wiem, że od samego wejścia będę się wk..ać. O żadnym relaksie po ciężkim dniu nie ma mowy. Swego czasu cierpiałam na bezsenność - o odespaniu nocy w ciągu dnia mogłam oczywiście zapomnieć. We własnym mieszkaniu mam wrażenie, że zaraz oszaleję...
Od sąsiadki, która się za nami wstawiła wiemy, że do właścicielki psa była już wzywana policja, straż miejska i TOZ. I... nic. Babka jest nie do ruszenia. A, i jeszcze mściła się na tej sąsiadce waląc jej w ciągu nocy w podłogę albo wzywając policję bez powodu. Wpienia mnie strasznie, że w swoim własnym mieszkaniu dosyć, ze nie odpoczywam to jestem podporządkowana humorom psa. Cały pion jest postawiony na nogi, bo mieszka jedna sąsiadka-wariatka

Zawsze w takich momentach zastanawia mnie po jaką cholerę ludzie trzymają w bloku psy jeżeli w ogóle nie potrafią się nimi zająć i mają je kompletnie w d...

Błagam, niech kiedyś wejdzie jakiś obowiązek otrzymania pozwolenia na trzymania psa
