Ja rzaaadko w domu, ostatnio regał sprzedawałam to musiałam w domu, ale tak to obok pod sklepem;).
Mnie nie razi negocjowanie ceny, w końcu większość jest używana, jak widzę, że jest dużo chętnych, to nie zniżam, a jak coś długo lezy i trafi się kupiec za mniej, to zniżam, żeby cos poszło.
Często oddaję coś za darmo, co jest mo nie potrzebne, a widzę, że popytu nie ma, np ostatnio wanienkę dla dziecka (na olx pełno ich za 10zł), ciuszki, które są nieco podniszczone i ich nie sprzedam, po Adim nawet spacerówkę oddaliśmy, bo wg mnie to już byla bardzo zniszczona i głupio mi było 50zł za nią wołać... Ale - mimo wszystko zawsze mnie dziwi, że ktoś kto przychodzi po taką rzecz za darno wlasnie nawet czekolady nie przyniesie

. Gdzie wiadomo, że to są rzeczy po dziecku, więc i dla dziecka by było. Nie żebym tego wymagała, bo piszę przeciez, ze za darmo, ale np jak ja dostanę cos za darmo to jakoś tak chcę się choć w niewielkim stopniu zrewanzowac

Najgorsi jednak są tacy, co piszę, że biorą, a potem nie przychodzą
