Przeczytałam dziś, że jest podejrzenie wystąpienia wirusa Ebola w Niemczech. Wszystko by się zgadzało, bo kobieta, której dotyczy podejrzenie, niedawno wróciła z Afryki.
Naturalna selekcja? Swoisty koniec świata? Jeżeli dojdzie to do innych rozwijających się krajów, wirus obejmie zaraz cała Europę, a potem i świat.
Przypominam sobie, jak z zacięciem czytałam w liceum Dżumę. Dobra książka, choć fakty przerażające. I doktor, który niósł pomoc mimo wszystko. Dziś już takich lekarzy nie ma, nikt się nie poświęci na rzecz zwykłych, szarych ludzi, biednych czy na dorobku, ale też tych z zasobnym portfelem. Wygrają ci, którzy we własnym domu stworzą sobie izolatkę i przeczekają zbiorowe zabójstwo wirusa. Naturalna selekcja, koniec świata przewidziany na 2012 rok. Opóźnienie o rawie dwa lata. Ale czy wyobrażamy sobie inny koniec świata?
NIe powiecie mi chyba, że zlecą z kosmosu zielone ludziki, które spowodują zagłade i wywleką nas w kosmos.
Nie wierzę też w teorię o zombie i innych masakrach.
Jeżeli nadejdzie koniec świata, to zaczyna on się dziać właśnie dziś. Wysokie rozwinięcie gospodarcze, doskonały i szybki transport w każdy zakątek świata, a do tego globalne ocieplenie. Tylko taki koniec świata może nas czekać. Do tego znieczulica i mamy komplet.
Wirusy rozprzestrzeniają się coraz szybciej, dzięki wspaniałemu wysoko rozwiniętemu światu. W czasach dżumy wirus miał mniejsze szanse na rozprzestrzenienie się na cały kontynent, bo zwyczajnie trudniej było się przemieszczać. Zniesienie granic, szybka kolej, szerokodostępne samoloty, awionetki, coraz tańsze oferty lotów, to wszystko skłania nas ku końcowi. Co oczywiście nie oznacza, że mielibyśmy zostać w czasach oświecenia po dzień dzisiejszy. Ale za większymi możliwościami powinna iść w parze większa zapobiegliwość, profilaktyka i MYŚLENIE. A władz myślących to my nie mamy. Przecież jeśli w Afryce szaleje Ebola, a ktoś stamtąd wrócił, trzeba go wziąć pod lupę, a nie wzruszyć ramionami i "niech się dzieje, co chce". Z tą kobietą w budynku jest 600 osób, potencjalnie juz zarażonych. Odizolują ich, nie wyleczą, więc będzie powszechna wykańczalnia, ale wkrótce zbuntują się i uciekną, jak uciekinierzy w Afryce. A wtedy całe Niemcy i Europa będą pod jedną, wielką zagładą.
Dzięki wspaniałym dezodorantom i innym świństwom w aerozolach dochodzi do szybko postępującego ocieplenia klimatu, a stąd biorą się tornada, roztapianie się gór lodowych, wichury, burze i inne kataklizmy, zmasowane powodzie. Kto jeszcze kilkanaście lat temu spodziewałby się tornada w Polsce? Dziś przecież jest to już niemal powszechne zjawisko atmosferyczne. W każdym razie nikogo nie dziwi na tyle, żeby robić ochy i achy.
Świat skłania się ku końcowi. Wojna na Ukrainie nabiera tempa, a Putin przecież "tylko wysyła pomoc humanitarną". Jak nie wykończy nas ebola, to wojna, która błyskawicznie do nas dojdzie, bo Putinowi Polska od dawna nie leży. Pewnie od zawsze. A to zawsze okazja do powiększenia swojego terytorium i zdobycia uznania narodu. Jak Mesjasz, bo chyba nim Putin się czuje. Jak nie wojna i Putin (bo chyba nie wierzycie, że w naszej obronie wspaniale i bohatersko stanie UE, NATO czy oddana nam wielce Ameryka???), to wkrótce pogoda tak sie rozszaleje, że w końcu żywioły naturalne przeprowadzą ową naturalną selekcję.
A my? No cóż, wystarczy założyć ręce i czekać.
Z wirusem nie wygramy.
Na wojnę nasze pokolenie (na Boga, nasz kraj!!!) nie jest gotowe.
A żywioły zrobią swoje, bo nad siłami natury nie damy rady zapanować.
W każdym razie, lepiej już nie będzie. Oby nie było gorzej.
No ok, to na tyle z nie-wesołej, nie-weselnej, nie-ślubnej tematyki.