Jakaś mnie melancholia dopadła, jesienna zapewne, brakuje mi słońca zdecydowanie
Niedługo idziemy na ostatnie przed naszym wesele w rodzinie, ciekawa jestem czy ktoś poza mną będzie jeszcze welon łapał

bo wszyscy już ohajtani w rodzinie mojego narzeczonego, on będzie ostatni
Wzięłam się za szycie sukni dla mojej teściowej, trzeba zaplusować
szycie sprawa ze mam dużo czasu na przemyślenia, zaczęłam się zastanawiać jak chce mieć na nazwisko po ślubie
dla Was oczywistym było ze weźmiecie po mężu
ja zawsze chciałam mieć dwa nazwiska, ale nie przewidziałam ze poznam faceta z długim nazwiskiem, razem po ślubie miałabym dwa imiona i podwójne nazwisko składające się z 20 liter i kreski w środku, to zdecydowanie za dużo, jak skończyłabym się przedstawiać mój rozmówca na pewno zapytałby jak mam na imię

Moja mama "z czym masz problem, kobiety na całym świecie przedstawiają się nazwiskiem męża i żyją, to zakorzenione w naszej kulturze, nie wydziwiaj"
może dopadł mnie stres przedślubny? .... nie to chyba za wcześnie, na razie zdaje mi się ze ten ślub to mnie to nie dotyczy

Przyjechała wódka, dużo wódki, nigdy nie wydałam tyle na picie, chociaż nie odmawiałam sobie w studenckich czasach, tym bardziej ze pracowałam za barem

nie wypije z tego ani grama bo ze swojego wesela będę wracała swoim osobistym samochodem, zaparkowanym pod salą po południu, może to dziwne ale działa, przetestowałam

stwierdziłam ze wygodniej mi rano wracać swoim samochodem do domu niż pic i się zastanawiać jak wrócić, pan młody puka się w głowę i mnie przy okazji, ale jeszcze podziękuje światu ze ma taką zorgowną kobietę ....
dziś był post o niczym, wybaczcie, mam nadzieje ze to się nie powtórzy, to o prostu jesienny dołek a akurat nie mam z kim pogadać ....