Hej Piłeczko... Wiesz, a ja Ci nie napiszę, że to dupek itd itd...
Też kłóciłam się z mężem jak byłam w ciąży, po niej zresztą też, niedawno mieliśmy totalną apokalipsę(w szczegóły wdawać się nie ma sensu)...
Będąc w ciąży czasem miałam wrażenie że go nie obchodzi to dziecko. Kiedyś porozmawialiśmy i on mi powiedział, że myślał, że jak będę w ciąży to on zwariuje na punkcie dzieciaczka itd. A stało się tak, że nie zwariował wcale bo... On "tego" nie czuł. Nie czuł ruchów, rosnącego brzucha i bąbelka w środku

było mi smutno, żal i przykro, że nie podziela mojej ekscytacji tak, jak powinien, że nie głaska tak często brzuszka i nie mówi tak dużo do niego... Bałam się że będę miała problem z zaangażowaniem go przy małym. Od pierwszej chwili A. świata poza Dominikiem nie widzi, kocha go nad życie i robi przy nim wszystko. Nie oszalał podczas ciąży, oszalał za to po niej...

No, ale to tak trochę z innej beczki bo przecież Ty wiesz, że Emil będzie dobrym tatą... No tak czy siak, może trochę Ci to moje pisanie zaobrazuje, że facet tak nie czuje ciąży... Przynajmniej nie każdy facet.
My też z tych typów, co często się kłócą. Jesteśmy ze sobą już 9 lat i różne taktyki przechodziłam

Wyciągnij do niego rękę, porozmawiaj albo inaczej: napisz do niego list. Szczegółowy, ze wszystkim, co na sercu leży. Czarno na białym. Daj do przeczytania, u mnie to zawsze działało... Zawsze potem dochodziło do rozmowy. Spróbuj... Kurcze, będziecie mieli wspólne dziecko, jest tatą dla Twojej starszej córci... A może, tak między wierszami pisząc, jego bardzo dotknęło to, że w tamtym danym momencie podważyłaś(wg niego) jego "autorytet" ojcowski wobec małej? Wiesz, faceci tak czasem świrują, mój tez ostatnio strasznie się obraził o coś takiego, ale usiadłam i zaczęłam rozmowę od tego, że jest dobrym ojcem i jego zdanie jest wazne, ale... bla bla.
Spróbuj... Wiem, że się boisz, domyślam się jakie to uczucie... Ale pamiętaj: Warto spróbować, a jesli się nie uda, i tak dobrze wiesz, że dasz sobie radę sama.