Agusiu,
super opis szpitala, nic tylko się decydować

cieszę się, ze wychodzisz z założenia, iz nic nie jest postanowione na 100% w kwestii karmienia

Co prawda twoje opowieści o krwawiących sutkach to koszmar!!!, ale z drugiej strony, może wtedy była to jakas ekstremalna sytuacja i być może teraz się to nie powtórzy, a karmienie ma przecież swoej dobre strony, jedna to dla matki, ponoć 2 lata karmienia chroni w 80% przed zachorowaniem na raka piersi, więc jest to jak dla mnie niesamowity powód, zeby spróbować
A drugi powód to dziecko, wiadomo, ze nic tak nie wzmacnai odpornosci i nie usprawnia rozwoju jak karmienie i mleko matki
3 powód to taki, ze jak mówią mi moje kolezanki matki, które karmią, ponoć po pierwszym jakimś 2-3 tyg okresie, kidy kobieta się przyzwyczaja, karmienie dostarcza tak niesamowitcych uczuć, mieszannki szcęscia błogości i radosci, jakiej nie da się z nicczym porównać. To tak jak z miłością do dziecka, ponoć jest to niezwykłe uczucie niedające się z niczym porównać, a szczęscie z narodzin dziecka jest największym szcęsciem, jaki przezyły, silniejsze od wszelkich innych "szczęść"

i jeszcze jedno mi mówią, ze po urodzeniu, to hormony dodają tyle sił, ze bez spacjalnego prblemu opiekują się dzieckiem, mimo wstawania, braku snu i czasu, to ponoć sie funkcjonuje ok, mimo, ze za tzw panny, to takiego życia by 3 dni nie wytrzymały, tyllko padły jak kawki

Ile jest w tym prawdy, to sama możesz ocenić, bo już znasz smak tego szczęscia i "funkcjonowania" przy malutkim dziecku

muszę się jeszcze pochwalić, ze mój M skręcił 2 szafy z ikei, stół, kanapę itp
