Wyobraźcie sobie, że jeszcze nie mamy zaproszeń!!!

z laską nie można było się skontaktować telefonicznie, bo nie odbierała i mailowo też ciężko. W końcu się zirytowałam na maxa i napisałam jej, że jak nie otrzymamy do końca tygodnia zaproszeń to zamówimy u kogoś innego, bo miesiąc na wykonanie zlecenia to trochę za długo.... a ona zaczęła zwalać na nas, że my jej nie przekazaliśmy informacji co jest niezgodne z prawdą oraz że była na urlopie o którym nam wspominała na spotkaniu o czym ani ja ani PM pierwszy raz słyszeliśmy..... i jej stwierdzenie na koniec w stylu "życzę bardziej pozytywnego nastawienia w przygotowaniach ślubnych"

brak słów.
Oczywiście byłam bezpośrednia w swoich mailach i dosadnie jej napisałam swoje zdanie - PM stwierdził, że mam rację, ale mogłam jej oszczędzić tego

więc oznajmiłam jemu, że ostatni raz załatwiam takie sprawy, bo ja nie owijam w bawełnę i mówię, jak jest i co myślę

to niech on wtedy załatwia takie niejasności w bardziej miły sposób, bo ja chyba nie potrafię
