W związku z tym, że nie mam żonkowego, żeby sobie na co dzień pisać, wykorzystam ten.
Dziś jest tak zły dzień, że zastanawiam się, co jeszcze się wydarzy. w drodze do pracy pękł mi but. Tzn w tym miejscy gdzie jest palec (but typu japonka). Podeszwa latała na wszystkie strony i nie dalo się chodzić. Potuptałam do rodziców, bo tam bliżej, żeby zmienić buty. Zmieniłam, przeszłam dwoie przecznice, pierdut, to samo. Druga para. Zawróciłam, wzięłam trzecią i czwartą na wszelki wypadek. Najgorzej, ze wczoraj zabrałam od rodziców wszystkie letnie butki i zostały tylko takie...no... basenówki. Wyobraźcie sobie szalowy zestaw, ołówkowa spódnica, koszula i klapki japonki piankowe

Oczywiście spóźniłam się do pracy, w której nic dziś nie działa, ani internet (tzn działa, ale z taką prędkością, że osiwieje), drukarka, faks i dodatkowo ...okrutnie smierdzi i nie moge namierzyć od czego.
Po pracy miałam załatwic dwa wywiady środowiskowe u podopiecznych, ale mi odwołali i nie wiem kiedy to zrobię, a terminy gonią.
Na domiar wszystkiego, moja promotorka ma mnie w nosie i nie odp. na maile. :/