dziewczyny, co za cholerny dzień... przyszłam z zajęć i tylko siedzę i ryczę...

zadzwoniła do nie mama dzisiaj i mówiła, że dzwoniła dzisiaj do internatu (dosłownie naprzeciwko sali jest internat, gdzie mieliśmy ulokować gości). I okazało się co? że w czasie wesela będzie będzie tam REMONT!!!! No kur...!!!:ckm:

Musimy teraz szukać jakiegoś lokum gdzieś indziej, tylko gdzie? I jak to zorganizować, czy zamawiać taksówkę dla każdego gościa?

Przeraża mnie to, bo to byłby wydatek którego kompletnie się nie spodziewaliśmy

ale nie to jest najgorsze...
napisałam o tym wszystkim mojej świadkowej. Na co ona mi odpisała, że ze swoim facetem będzie musiała spać gdzieś indziej... Normalnie ciśnienie jeszcze bardziej mi się podniosło, bo kurczę... oczekiwałam jakichś słów otuchy, wsparcia... Napisałyśmy do siebie kilka smsów, których nie będą tu przytaczać. Napisałam jej właśnie to co tu piszę, że potrzebowałam słow wsparcia a nie tego, że będzie o sobie pisać w w pierwszym zdaniu smsa

W końcu napisała mi, że nie wie jak mnie wspierać, że myślała, ze internat jest już załatwiony, a ja jak się tylko suknią zajmuję, to ona nie wnika w kwestie organizacyjne. ... (pomijam tu fakt, że suknia jest już załatwiona od stycznia). Na koniec napisałam jej, że jak ma to wszystko w dupie to niech mi to po prostu powie. I napisała mi ostatniego smsa: "Masz rację, mam to w dupie". Po tym smsie poryczałam się w tramwaju...
nie wiem.. może to ja ma za duże wymagania. Ale od świadkowej oczekuję tego, że będzie mnie wspierać, że będzie pierwszą osobą, do której można się zwrócić w kwestii ślubnej. Że będzie trochę takim aniołem stróżem. I jest mi po prostu dzisiaj tak po tym wszystkim tak cholernie przykro...