Ja często mówiłam, że jak będzie miało być to będzie, a jak już byłam bardziej wkurzona na takie natrętne osoby, które co spotkanie potrafiły zadawać sto pytań odpowiadałam, że może wcale nie chcemy mieć dzieci i nie jest powiedziane, że każdy je musi mieć
nieźle, gdybym ja coś takiego powiedziała u mnie w rodzinie (czyli babci i ciotkom, bo są najbardziej, że tak powiem, wtrącającymi się osobami) to pewnie bym usłyszała, że od takiego gadania Bóg mnie pokaże... czy coś w tym stylu

zresztą muszę trzymać język za zębami, bo akurat u nas jest tak, że ja potrafię się odgryźć, ale to wszystko potem odbija się na mojej mamie, a nie chcę żeby wysłuchiwała gorzkich żali na temat tego jak to one chcą dobrze dla mnie. niestety. co nie zmienia faktu, że od trucia na temat tego "kiedy w końcu będziecie mieć dziecko bo chcę być już babcią" podnosi mi się ciśnienie, szczególnie, że słyszę to przy każdej okazji. oczywiście mąż tego nie słyszy, bo się go chyba boją

a jak słyszę genialny argument mojej ciotki pt. "no kiedy w końcu zrobisz prababcię pra-prababcią, ja bym tak bardzo chciała" to aż się we mnie gotuje. raz powiedziałam, że skoro tak bardzo chce to ma trójkę dzieci, które też mogą się postarać. od tego czasu na razie mam spokój.
my dopiero zaczynamy więc nie wyobrażam sobie co muszą czuć osoby, którym nie udaje się dłuższy czas. jeśli u nas tak będzie (odpukać) to chyba zacznę unikać ludzi żeby nie musieć się tłumaczyć, że jeszcze to "odkładamy", przecież nie będę sie każdemu zwierzać.
aeniołek, Lara, przykro mi
trzeba działać dalej...
pozdrawiam.