Jestem po usg. Nie jest fajnie. Pęcherzyki się wchłonęły, to znaczy nadal są na jajnikach ale o wiele mniejsze- mają ok. 7 mm tylko Cry. Plusem jest to, że endometrium jest o wiele większe niż poprzednio. Generalnie lekarz nie był zadowolony. Ma dla mnie dwa wyjścia- albo czekamy na @ albo wywołujemy luteiną. Wybieram to drugie bo nie chcę czekać niewiadomo ile. Ale generalnie jestem zła bo uważam, ze straciłam tylko u tego lekarza swój czas, a on nie traktuje mnie powaznie bo jest to po znajomości...Taka prawda. Dlatego więcej do niego nie pójdę. Z końcem maja jestem umówiona u nowego lekarza, tego do którego jeździ Jessi. Prawdopodobnie przesunę sobie wizytę na wczesniejszy termin- być moze już w przyszłym tygodniu,w godzinach pracy i wezmę sobie urlop. Nie ma na co czekać tym bardziej, ze będę musiała kolejny n-ty raz zaczynać wszystko od nowa- opowiedzieć całą historię, pokazać badania, zrobić aktualne badania hormonów, wywołać okres, monitorować, wspomagać. Ten mój obecny lekarz z kwaśną miną powiedział, ze u mnie zbyt wolno wszystko idzie...Że trzeba będzie stymulować. Ale ja to wiem od dawna! Niestety po operacji w tej kwestii nic sie nie zmieniło...W poniedziałek zapisuję sie na pierwszy wolny termin do doktora S. i zaczynam leczenie od nowa...Mam nadzieje, że ostatni raz zmieniam lekarza.
Zła jestem, smutna i bezsilna Sad.