Dobra..więc może tym razem troszkę o mnie i moim Piotrku....?? bo tak zaczełam od Panieńskiego..a przecież żeby nie nasze spotkanie, miłosc..to nie byłoby mnie tutaj i nie byłoby panieńskiego

A wiec...
Poznaliśmy się..na "sympatii" tej wiecie na jednym z portali internetowych. Chociaż teraz WSZYSCY się poznaja przez neta i się z Lubym śmiejemy, że będziemy opowiadać, że poznaliśmy się we foyer filharmonii (gdzie czesto chadzamy bo lubimy muzykę poważna). Ja byłam po dwóch związkach (raz nawet 4 lata zaręczona!) a za drugim razem jak Penelopa wiecznie czekałam bo Exio mieszka w Usa wiec kilka razy w roku tylko sie widzielismy. A że jakoś nie mogam nigdzie spotkać odpowiedniego "męczyznę"(byłam przekonana, że zostanę "starą panna)..to moja przyjaciółka poleciła mi "Sympatię". Oczywiście, że byłam sceptycznie nastawiona do takiej formy zapoznawania ludzi a tym bardziej facetów. Ale sobie pomyślałam: "raz kozie śmierć!! przcież moge pisać - a nie muszę się zaraz spotykać"..

No i się zaczeło..Z kilkoma Panami pisałam ale krótko, bo po kilku mailach okazywało się, że to nie to...Aż pewnego razu..oglądajac różne profile natrafiłam na zdjęcie fajnego chłopaka, który miał świetny opis..taki zupełnie inny niż wszyscy (zdjęcia nie przy "bemce" i bez łańcucha na szyi

) Puściłam mu "oczko"...on napisła do mnie. dziewczyny - takich długich maili w życiu nie pisałam i chyba juz nie napisze...Pisalismy sobie o wszystkim..zawsze było o czym. Po tygodniu chciał się spotkać...Pomyślałam sobie, że za wcześnie..w końcu może pisać "różne" rzeczy a nie wiadomo kim jest na prawde. Napisałam Jemu, że możemy przejsc na telefon a z czasem na spotkania. Zgodził się, choć stwierdził, że i tak wszystko wyjdzie na spotkaniu czy teraz czy za tydzień. No w sumie miał racje...ale jako "panna z dobrego domu" postanowiłam sie spotkać po nastepnym tygodniu. Przeczekał cierpliwie. Na pierwszym spotkaniu było bardzo fajnie. W ogóle nie czułam, że to pierwsze spotkanie. Totalny luz. Gadaliśmy jak najęci, jedno przez drugie. A On....patrzał na mnie...cały czas..i wprost mi powiedział, że On czuję w sercu, że bedę Jego żoną. Rozumiecie to?!! Na pierwszym spotkaniu!!

Ja też czułam się wyjątkowo. Nie chciałam się z Nim rozstawać tego dnia.

Obiecaliśmy sobie, że na drugi dzień się znów umówimy...i tak też się stało. Od tamtego dnia - 14 lipca 2007 roku widzieliśmy się codziennie. Mój Piotrek codziennie przyjeżdzał do mnie do Stargardu. Że mu się chciało...A ja codziennie czekałam końca pracy z niecierpliwościa...
No..tak to było na początku...
Następnym razem Wam opiszę nasze zarczyny!! Jak mnie zaskoczył..;P