Ok, idę. Przepiszę się też na jutro, zobaczymy co z tego będzie. Chciałabym mieć już to wszystko za sobą.
Wczoraj spotkałam mojego wujka, brata taty, którego narzeczona wyjechała do pracy do Niemiec. Pytałam jak jej się pracuje, co który weekend będzie przyjeżdżała itd a on na to, że teraz przyjedzie za 8 tygodni. Mówię, że przecież w święta było, że na nasz ślub, a wujek, że to daleko, kto będzie tyle jechał i czym, że to koszty itd. Jak spytałam czy przyjdzie sam to powiedział, że tak o ile np. nie wpadnie pod samochód

Kurde nie będę miała pretensji jak ktoś nie przyjdzie ale jak mi powie już po opłaceniu gości to

Jak narazie wygląda to tak, że pocztą pantoflową się dowiadujemy, że kogoś nie będzie ale sam zainteresowany milczy jak grób a zaproszenia "rezerwowe" czekają. 20. kwietnia będzie szybkie pytanie - tak czy nie - i koniec.
Już teraz wiem po co są podróże poślubne
