Jestem jestem
Tylko kompletnie nic się nie dzieje. Z zespołem cisza, myślę, że w weekend siądziemy porządnie i coś pomyślimy. Dzisiaj M. dzwonił do tego gościa - DJa co mu kazał zadzwonić dzisiaj właśnie i ten mu znów tą samą śpiewkę, że on nie wie bo jeszcze ktoś jest na ten termin i czeka na decyzję więc mamy zadzwonić w piatek. Ja powiem tylko że dziękuję za takie zbywanie, bo skoro ma wolny termin, bo nikt nie wpłacił mu zaliczki to czemu nie chce nas wcisnąć tylko na spotkanie ? M. zadzwoni w piatek, ale ja już jestem na NIE, bo jak teraz już są ceregiele, to nie chcę sobie wyobrażać co będzie potem.
Tosia powoli zdrowieje, świeżbiku już nie widać, nie drapiemy się też jakoś intensywnie, zakraplamy uszka Otosolem i jesteśmy dobrej myśli ;]
W pracy też nuda. Kompletnie nic się nie dzieje, dnie spędzamy na "klachach"

z szefową i głownie narzekaniu na to, że właśnie nie ma co robić... Ale to tak jest. Jak nic się nie dzieje to na amen, a jak się znajdzie robota to wtedy na całego i nie wiadomo za co się złapać
W sobotę imprezka - idziemy do mamy mojej na urodziny, a potem może jakieś piwko ze znajomymi
A właśnie - jednak coś - ostatnio dorwałam maszynę do szycia - i (o dziwo) udało mi się stworzyć pokrowce na jaśki

Od czegoś trzeba zaczynać, nie...?
Mam też zamiar zabrać się tej zimy za naukę robienia na drutach

Nigdy tego ustrojstwa nie miałam w rękach, ale pocieszam się, że moja mama też się sama nauczyła, więc może i ja dam radę. Zobaczymy
A więc jak już mówiłam nuda kompletna
