groszku, to jest tak: moją przyszłą bratową znam od 5 lat - w tym czasie rozmawiałyśmy jedynie kilka razy i to o niczym ważnym, o sąsiadach, pogodzie i avonie i niczym innym. Ani ona nie mówi o czymś innym, ani ja. Mój narzeczony wcale nie dba o to, byśmy zacieśniły kontakty, a ja już nie mam siły nalegać. Poza tym, ona nie ma nikogo, nigdy tez nikogo nie szukała, po prostu dobrze jej samej - ja to akceptuję w pełni. Ale stanowi to dla mnie przeszkodę - nigdy nie rozmawiam z nią o sprawach damsko-męskich, o czym bez problemów rozmawiam z przuyjaciółką i co bardzo lubię, krępowałoby mnie to po prostu - przecież nie powiem jej, że wg mnie jej brat bosko całuje.
Dużą przeszkodą jest także sposób, w jaki ona mówi do mnie - ma bardzo wysoki głos i mówi bardzo niewyraźnie dla mnie, trochę po wiejsku. Ja jako osoba obca w ogóle jej nie rozumiem. Jak z nią rozmawiam musze co chwilę mówić "proszę?", "słucham?", bo po prostu nie rozumiem. To bardzo utrudnia komunikację, wierzcie mi.
A co do zdania narzeczonego w kwestii swiadka - on nie może zaproponować nikogo innego zamiast mojej przyjaciółki. W mojej rodzinie brak jest młodych kobiet naprawdę. Wymaga też, by ta osoba znała dobrze moją rodzinę, ale jego siostra nie zna nikogo z mojej rodziny i nagle nie pozna.
groszku - jest dużo racji w tym że nie chcę bratowej za bardzo poznawać...przez tyle lat do tego nie doszło i jakoś nie mam ochoty...
A czy jest regułą, że narzeczni nie lubia przyjaciółek swoich narzeczonych? nie wiem. U mnie jest tak. Moja przyjaciółka kiedyś chwilowo chodziła z moim narzeczonym, ale jeszcze przede mną, a poza tym on nie wierzy w coś takiego jak przyjaźń i nie może znieść, że ona jest ważna dla mnie.