No dobra…postaram się, żeby to miało ręce i nogi i nie było kwintesencją chaosu.
Póki co moim numerem jeden jest rozwój ruchowy Ewki. Zaczęła raczkować szybciej niż nasz fizjoterapeuta podejrzewał, bez ćwiczeń koordynujących ruchy obu obręczy kończynowych. Załapała sama. Widzę co prawda duży wysiłek jaki Ewa w to wkłada, ale widzę tez zaciętość.
A z innych nowości…
Ewa dostała wczoraj kromkę chleba, dzisiaj nawet z masłem. Smakuje jej jak nie wiem. Gdyby jeszcze nie kruszyła tak strasznie i nie wpychała na raz do ust tak dużo. Zobaczę co będzie po tym maśle…może nic…po cielęcinie i wołowinie nic nie ma.
W niedzielę dama była gościem na pierwszych prawdziwych urodzinach i to u dwulatki i to w prawdziwym domu zabaw. Rodzicom się podobało, córce chyba też. W ramach gratisu nie przespała się w ciągu dnia ani minuty - po co, skoro najpierw impreza, a potem spacer w towarzystwie cioci i jej córki…życie jest za ciekawe żeby spać. Śpiącą wyciągnęliśmy ja z auta i wsadziliśmy do łóżeczka. Ale za to jaka zmęczona i jędoląca była w poniedziałek.
W sobotę odpakowałam jej nową edukacyjną zabawkę…będzie kolejna ulubiona. Bawiła się nią u moich rodziców. W poniedziałek rano, kiedy to niania zjawiła się u nas w domu pierwsze co zrobiła po powitalnym uśmiechu, to wyciągnęła w kierunku jej (zabawki) rączkę i patrząc na nianię znaczącym spojrzeniem powiedziała „yyyyyyyyyyyyy”.
W wolnym tłumaczeniu to znaczy „Zobacz, nowe, tym się dzisiaj będziemy bawić”.
Ewa próbuje nauczyć się nowych słów…”tik-tak” to zegarek…w języku Ewy „ti-ta” …też ładnie…no i nadal namiętnie śpiewa…”la laa laaa laaaaaa” najlepiej na dwa głosy.
Numerem jeden ostatnich dni jest niania…po prostu patrząc na Ewkę i na to jak się w stosunku do niej zachowuje, to aż chciało by się zaśpiewać „You are the one. You are my number one…”
Miłość kwitnie…tuli się, wspina po niani. Dzisiaj poraczkowała aż pod toaletę, gdzie niania poszła zrobić siku - jak na nią to całkiem spory wysiłek, nie mówić już o tym, że Ewa baaardzo nie lubi raczkować po terakocie (lata na gołe nogi i kafle najwidoczniej nie są przyjazne dla kolan).
Na ręce do mnie nie chce w ogóle, bo po co.
Odejście niani też jest stosownie akcentowane płaczem o różnym natężeniu stosownie do kondycji dziecka. Bardzo zmęczona potrafi wyć aż dostanie wybroczyn, dzisiaj płakała tylko do momentu kiedy niania zamknęła za sobą drzwi, po czym dała odpocząć moim uszom i łaskawie zauważyła moją obecność.
A tak ogólnie to ładnie je, gorzej ze spaniem w dzień - redukcja czasu drzemek, jest już faktem. W nocy jak zwykle sen niezakłócony, w tym również niezakłócony sen rodziców.
A teraz pytanie…Ewa ze względu na pracę stóp lata teraz na bosaka, a ponieważ ciepło to w samym bodziaku. Raczkowanie po panelach i terakocie to dla niej problem - twardo…natomiast w dresach ślizga się i też jej nie pasuje. Są może jakieś spodnie z gumą na kolanach do raczkowania? Widziałyście coś takiego?
Kombinować czy poczekać aż się na tyle w raczkowaniu wyrobi, że rodzaj podłoża nie będzie mieć znaczenia.?