pomagać nie pomaga, ale i nie przeszkadza...
jak sobie na zimno zacznę analizować, to wychodzi, że ona jest zdrowa....ale matczyna panika to mnie potrafi nakręcić...
Leżaczek na razie w wersji bez tego płąka, bo za dużo na jeden raz...
puszczamy same wibracje i podoba się...
Wczoraj na nim zasnęła.
Popołudnie to była jazda.
To mi na typową kolkę nie wygląda, ale brzuch tak wzdęty, że w życiu nie widziałam, ale miękki. Mała jest marudna i płaczliwa, ale tego typowego ryku kolkowego nie ma....tylko płacze, mędzi i tak w kółko...
Masowaliśmy brzuch w kąpieli, potem na przewijaku uprawialiśmy ten masaż z podkurczonymi nóżkami.
Zrobiła po nim drugą kupcię...a potem jakoś zasnęła, właśnie na leżaczku z wibracjami.
Wczesniej gugała sobie do żyrandola (ma takie pszczółki), do pieluszki zwisającej z wagi. Jak guga to znaczy, że już nie boli...
I właśnie słyszę, że sie wybudza, a jest po siódmej...tak biedna była wymęczona, że jak padła w oklicach 22-23 to śpi mi do teraz.
A ja na te meczarnie patrzeć nie mogę. Dlaczego ta kruszynka musi tak cierpieć???