Mateuszek jest w szpitalu od piatku. Dostał jakiś drgawek podczas snu więc wezwałam pogotowie. Podobno to zwykłe mioklonie senne,ale trzeba zrobić badanie eeg, które będzie dopiero w środę.Biedaczek musi tyle siedzieć w szpitalu,a ja jestem wykończona,bo biegam od szpitala do domu by małą karmić. Martwię się tymi napadami. Jakieś pół roku temu też tak miał,tylko jak go wybudziłam ze snu wtedy i znowu uśpiłam to nie miał już tych drgawek. A teraz rozbudziałam go trzy razy i za każdym razem jak ponownie usnął to mi drgał. Tzn tak podskakiwał..nie wiem jak Wam to opisać. Czasem przy zasypianiu sie tak zdarza człowiekowi, że niby usypia i nagle się rozbudza i wtedy tak się wzdryga.Takie uczucie jakby człwoiek spadał i chce się podnieśc,wtedy tak ciało skacze. I on tak miał tylko cylkicznie,normlanie co kilka sekund. W szpitalu dopiero prawie nad ranem mu ustały i naszczescie nie ma do tej pory tego świństwa. Ale za to męczy się jeszce z tymi ząbkami, wychodzą mu wszystkie cztery trójki, nie chce jeść, muszę go niezle zabawic,żeby cokolwiek zjadł. No i zaczął mi pokasływać w tym szpitalu,tam pełno dzieciaków chorych na grypę. Martwię się,żeby coś nie załapał jeszcze.